Pompeo wypowiedział się przed wylotem na Bliski Wschód, gdzie odwiedzi Arabię Saudyjską i ZEA - sunnickie państwa będące sojusznikami USA, które jednocześnie są zaniepokojone aktywnością szyickiego Iranu i chcą ograniczyć jego wpływy w regionie.
- Będziemy rozmawiać o tym (...) jak możemy zbudować globalną koalicję, koalicję nie tylko państw Zatoki Perskiej, ale też państw Azji i Europy, która zrozumie stojące przed nami wyzwanie i będzie gotowa przeciwstawić się jednemu z największych na świecie sponosorów terroryzmu - mówił Pompeo.
Z kolei doradca prezydenta USA Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa, John Bolton, w czasie niedzielnej wizyty w Jerozolimie ostrzegł, aby "nie brać amerykańskiej roztropności i rozwagi za słabość", w kontekście odwołanego w ostatniej chwili przez Donalda Trumpa ataku rakietowego na cele w Iranie. Dodał, że opcja militarna nadal jest brana pod uwagę.
Pompeo przed wylotem na Bliski Wschód podkreślał, że celem jego rozmów w Arabii Saudyjskiej i ZEA jest pozbawienie Iranu "zasobów pozwalających sprzyjać terrorystom, budować własną broń atomową i rozbudowywać program rakietowy".
Według informacji "New York Times" po zestrzeleniu amerykańskiego drona w rejonie Cieśniny Ormuz Donald Trump miał zaaprobować atak militarny na Iran - w piątek rano Amerykanie mieli zaatakować cele w Iranie (chodziło o stacje radarowe i wyrzutnie rakiet). W momencie, gdy samoloty mające dokonać ataku były już w powietrzu, a okręty zajęły pozycje do ataku, armia USA miała otrzymać polecenie wstrzymania przygotowań do uderzenia.