W Polsce najwyżsi rangą politycy – premier i prezydent – spierali się o obecność na unijnych uroczystościach. Tymczasem brytyjski premier Gordon Brown długo nie potwierdzał swojego przyjazdu; w końcu zdecydował się przybyć do Lizbony, ale… już po wspólnej uroczystości. I zapewne podpisze traktat sam, nie wiadomo jeszcze, czy w obecności kamer.
Brytyjskie media z ironią donoszą, że Brown, znany ze swojego sceptycyzmu wobec Unii Europejskiej, „nie chce być złapany na gorącym uczynku”.
Traktat lizboński zastąpi obowiązujący traktat nicejski. Powinien wejść w życie w pierwszej połowie 2009 roku, przed zaplanowanymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Tak się stanie, jeśli zdążą go ratyfikować wszystkie państwa UE. Po doświadczeniach z niepowodzeniami referendów konstytucyjnych we Francji i Holandii teraz większość krajów zamierza poddać traktat pod głosowanie w parlamentach. Wyjątkiem jest Irlandia, której konstytucja nakazuje zorganizowanie głosowania powszechnego.
Wczoraj, dzień przed uroczystością podpisania nowego traktatu, do Strasburga zjechali przedstawiciele głównych unijnych instytucji, by proklamować Kartę praw podstawowych.
– To pierwszy dokument, który nadaje prawom ekonomicznym i socjalnym taką samą rangę jak prawom politycznym i podstawowym prawom człowieka – powiedział przewodniczący Parlamentu Europejskiego. – Chcielibyśmy, aby nadszedł dzień, kiedy Karta będzie prawem obowiązującym we wszystkich krajach Unii Europejskiej – dodał Hans-Gert Pöttering.