Usytuowany w pobliżu Bramy Brandenburskiej pomnik miał być dowodem wiecznej pamięci o zbrodniach narodowego socjalizmu. Jednak po pięciu latach od jego odsłonięcia gołym okiem widać, że długo bez generalnego remontu nie postoi. Pęka co najmniej 1900 spośród 2711 betonowych bloków ustawionych na 2 hektarach. Można by spytać, co z niemiecką pamięcią, jeżeli nie przetrwał beton, w którym miała być zakonserwowana.
[srodtytul]Gigantyczna fuszerka[/srodtytul]
Rozmieszczone w rzędach betonowe bloki tworzą prawdziwy labirynt, w którym zwiedzający powinni odczuwać poczucie „osamotnienia, bezsilności i zwątpienia”, jak to określił przewodniczący Bundestagu, otwierając to miejsce pa- mięci. Widzą jednak powiększające się szpary i rysy w betonie. W dodatku bloki od dawna już nie stoją pionowo, przechylają się na wszystkie strony. Mrozy dały się pomnikowi szczególnie we znaki, obnażając fuszerkę wykonawców.
– Przed rozpoczęciem remontu musimy ustalić, kto ponosi za to odpowiedzialność – mówi Uwe Neumärker, dyrektor fundacji pomnika Pomordowanych Żydów w Europie, która zarządza miejscem pamięci. On sam nie ma wątpliwości, że niemiecka pamięć jest trwalsza od betonu. Cytowani przez „Bild” eksperci uważają jednak, że żaden remont nie pomoże i należy się zastanowić nad wymianą wadliwych bloków.
Pomnik kosztował podatników 27 mln euro. Od początku miał wielu przeciwników, którzy argumentowali, że będzie świadectwem „niemieckiej hańby”, równoznacznym z obciążaniem winą przyszłych pokoleń Niemców, nieponoszących żadnej odpowiedzialności za zbrodnie przodków.