Nicolas Maduro prezydentem Wenezueli

Nicolas Maduro, polityczny spadkobierca Hugo Chaveza, został prezydentem Wenezueli

Publikacja: 15.04.2013 21:27

Radość zwycięstwa. Znakiem rozpoznawczym zwolenników Nicolasa Maduro stały się jego charakterystyczn

Radość zwycięstwa. Znakiem rozpoznawczym zwolenników Nicolasa Maduro stały się jego charakterystyczne wąsy

Foto: AFP

Wenezuelczycy oczekiwali na ogłoszenie wyniku wyborów prezydenckich w napięciu, tym bardziej że od czasu zamknięcia lokali wyborczych pojawiały się niesprawdzone plotki o zwycięstwie jednej albo drugiej strony, a w nocy doszło do przerwy w działaniu Internetu. Przed pałacem prezydenckim Miraflores tłum zwolenników Nicolasa Maduro zaczął się zbierać już przed świtem w poniedziałek.

Kiedy ostatecznie przez głośniki podano wiadomość o zwycięstwie spadkobiercy Hugo Chaveza, na placu wybuchła euforia. Ludzie krzyczeli i rzucali się sobie w objęcia. Atmosfera triumfu objęła całe śródmieście Caracas. Wszędzie słychać było klaksony samochodów, w niebo wystrzeliły fajerwerki.

Nieprzekonujący triumf

W swoim wystąpieniu wygłoszonym przed pałacem prezydenckim ubrany w kurtkę w barwach flagi narodowej Nicolas Maduro oświadczył, że „Hugo Chavez nadal jest niezwyciężony”, a wybory prezydenckie były „uczciwe, sprawiedliwe i zgodne z konstytucją”.

Problem w tym, że opozycja ma co do tego wątpliwości. Według oficjalnych danych komisji wyborczej Maduro uzyskał 50,7 proc. głosów, a kandydat opozycji Henrique Capriles Radonski – 49,1 proc. Tak niewielkiej różnicy nikt się nie spodziewał (w poprzednich wyborach jesienią ub. roku Chavez pokonał Caprilesa różnicą ok. 11 proc. głosów).

Tym razem opozycja podejrzewa „czary nad urną” zwolenników Maduro. Tuż po ogłoszeniu komunikatu Krajowej Komisji Wyborczej jeden z jej członków wezwał do powtórnego przeliczenia głosów, podejrzewając liczne nieprawidłowości. Sam Capriles również wystąpił z takim żądaniem, podając, że jego zwolennicy naliczyli w całym kraju około 300 tys. przypadków potencjalnych naruszeń ordynacji wyborczej.

Maduro nie wykluczył możliwości przeliczenia głosów, jednak szanse na rewizję wyniku wyborów są niewielkie. Nieprzekonujące zwycięstwo następcy Chaveza będzie zaś miało wyraźne konsekwencje dla sytuacji politycznej w kraju, a nawet w jego Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli (PSUV).

Wprawdzie wiceprezydent Maduro został „namaszczony” przez zmarłego na początku marca Chaveza do pełnienia funkcji głowy państwa, jednak zgodnie z porządkiem konstytucyjnym pełniącym obowiązki prezydenta powinien był zostać Diosdado Cabello, przewodniczący parlamentu. Cabello zaakceptował kandydaturę Maduro, jednak po ogłoszeniu wyniku wyborów oświadczył, że zobowiązuje on partię rządzącą do „głębokiego samokrytycyzmu”.

Jeszcze większym wyzwaniem będzie stawienie czoła podstawowym problemom kraju. Przeciwnicy Chaveza podkreślali, że fatalna sytuacja ekonomiczna kraju posiadającego prawdopodobnie największe zasoby ropy naftowej na świecie dowodzą nieudolności rządzących socjalistów. W Wenezueli panuje największa w Ameryce Łacińskiej inflacja (ok. 30 proc. rocznie), w miastach dochodzi do wyłączeń prądu, a na rynku brakuje tak podstawowych produktów jak mleko, mięso czy środki higieniczne.

Bankructwo lewicy

Charyzmatyczny, potrafiący porywać tłumy Chavez był w stanie wytłumaczyć swoim zwolennikom „przejściowe kłopoty” ekonomiczne, a w ostateczności niwelował ich skutki, podnosząc płace i świadczenia społeczne najmniej zarabiającym. Tymczasem jego następcę może po prostu nie być na to stać. Poza tym ośmielona względnym sukcesem opozycja może zacząć występować przeciw nieudolnym rządom lewicy.

Wynik wenezuelskich wyborów zapewne zmieni także polityczną mapę Ameryki Łacińskiej, na której Hugo Chavez uchodził przez ostatnią dekadę za niekwestionowanego przywódcę lewicy. Jego następca nie ma wśród regionalnych przywódców wystarczającego poważania, a z drugiej strony borykającej się z poważnymi kłopotami Wenezueli nie będzie już stać na dotowanie eksportu ropy do zaprzyjaźnionych krajów (z pomocy korzystały m.in. Kuba, Haiti i Dominikana).

Tym bardziej że z powodu fatalnego zarządzania państwowym koncernem Petroleos de Venezuela i niedoinwestowania wierceń wydobycie znacznie spadło (z 3,5 mln baryłek dziennie w 1997 r. do 2,8 mln baryłek obecnie).

Wenezuelczycy oczekiwali na ogłoszenie wyniku wyborów prezydenckich w napięciu, tym bardziej że od czasu zamknięcia lokali wyborczych pojawiały się niesprawdzone plotki o zwycięstwie jednej albo drugiej strony, a w nocy doszło do przerwy w działaniu Internetu. Przed pałacem prezydenckim Miraflores tłum zwolenników Nicolasa Maduro zaczął się zbierać już przed świtem w poniedziałek.

Kiedy ostatecznie przez głośniki podano wiadomość o zwycięstwie spadkobiercy Hugo Chaveza, na placu wybuchła euforia. Ludzie krzyczeli i rzucali się sobie w objęcia. Atmosfera triumfu objęła całe śródmieście Caracas. Wszędzie słychać było klaksony samochodów, w niebo wystrzeliły fajerwerki.

Pozostało 82% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1003
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999