Sąd Najwyższy Białorusi zamknął piątkową rozprawę. Andrzej Poczobut, polski dziennikarz i jeden z liderów mniejszości polskiej, od ponad trzech miesięcy czekał na apelację. Odwoływał się od wyroku sądu obwodowego w Grodnie, który oskarżył go o „nawoływania do nienawiści” i „działania godzące w bezpieczeństwo narodowe” i skazał na osiem lat łagrów. Sędzia Ihar Lubawicki utrzymał ten wyrok. Jest objęty sankcjami Unii Europejskiej, wielokrotnie wydawał wyroki polityczne. W lipcu 2021 roku na 14 lat wysłał do kolonii karnej Wiktara Babarykę, niedopuszczonego do wyborów prezydenckich i aresztowanego latem 2020 roku bankiera uważanego wówczas za czołowego rywala Aleksandra Łukaszenki. W czerwcu ubiegłego roku za wierność reżimowi dyktator wręczył mu Order Honoru.
Poczobut został aresztowany jeszcze w marcu 2021 roku. Rozpędzający się wówczas walec represji nie ominął też mieszkających na Białorusi Polaków. Kilku działaczy nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi (ZPB) z szefową organizacji Andżeliką Borys na czele trafiło wówczas za kraty. Cztery działaczki mniejszości polskiej uwolniono w maju 2021 roku i wywieziono prosto z aresztu do Polski. Andżelika Borys wraz z Andrzejem Poczobutem nie zgodzili się na wyjazd z kraju. Borys uwolniono po roku w więzieniu, a na początku kwietnia została oczyszczona z nieprawdziwych zarzutów. Z prośbą o uwolnienie córki do dyktatora zwróciła się mama liderki największej polskiej organizacji na Białorusi.
Poczobut kilkakrotnie odmówił napisania do Łukaszenki listu z prośbą o ułaskawienie. Prokuratorzy Łukaszenki zarzucali Poczobutowi m.in. to, że działania Związku Radzieckiego wobec Polski we wrześniu 1939 roku nazywał „agresją”, tymczasem propaganda Łukaszenki nazywa to „wyzwoleniem”. W październiku ubiegłego roku białoruskie KGB umieściło Poczobuta na liście osób „związanych z działalnością terrorystyczną”.
Czytaj więcej
Nie jest istotne, gdzie rozpocznie się rewolucja, w Homlu czy Grodnie. To musi być pospolite ruszenie – mówi „Rzeczpospolitej” Swiatłana Cichanouska, przebywająca na Litwie przywódczyni wolnej Białorusi.
– Teraz Andrzeja czeka trudny etap, zostanie przewieziony do kolonii karnej i na razie nie wiemy do jakiej. A są bardzo różne. Najgorsza jest w Nowopołocku, gdzie siedział Wiktar Babaryka (adwokaci nie mają z nim kontaktu od dłuższego czasu, a niedawno pojawiły się informacje, że został mocno pobity – red.), dzieją się tam straszne rzeczy. Musimy monitorować sytuację i pilnować, by Andrzejowi nie stała się krzywda – mówi „Rzeczpospolitej” Marek Zaniewski, przebywający w Polsce wiceprezes ZPB. Twierdzi, że za działalność w imieniu ZPB, czyli „niezarejestrowanej organizacji”, grożą dzisiaj nawet trzy lata łagrów. Mimo to, jak przekonuje, nikt „nie składa rąk”. – Do końca mieliśmy nadzieję, że kara przynajmniej zostanie złagodzona. Zdarzały się takie przypadki nawet w sądzie białoruskim. Mieliśmy też nadzieję, że pod wpływem jakichś działań polskiej dyplomacji ten wyrok ulegnie zmianie, ale niestety, tak się nie stało – mówi „Rzeczpospolitej” Marek Zaniewski, wiceprezes ZPB.