Korespondencja z Brukseli
Parlament Europejski przyjął w czwartek rezolucję popierającą wniosek Komisji o uruchomienie artykułu 7.1, czyli stwierdzenie, że w Polsce zagrożona jest praworządność. Opowiedziało się za tym 422 eurodeputowanych, przeciw było 147, a 48 wstrzymało się od głosu. Polacy z PiS i niezrzeszeni głosowali przeciw, polscy socjaliści wstrzymali się od głosu, a przedstawiciele PO i PSL w większości nie brali udziału w głosowaniu. Tylko pięcioro z nich – Michał Boni, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka, Julia Pitera i Róża Thun – głosowało za rezolucją.
– Zdecydowaliśmy o przeniesieniu do Parlamentu zasady głosowania z Rady w sprawie artykułu 7: kraj, którego to dotyczy, nie głosuje – wyjaśniał Janusz Lewandowski, szef delegacji PO–PSL w Parlamencie Europejskim. Lewandowski jest przekonany, że w Polsce praworządność jest łamana i że instytucje unijne powinny się tym zająć. Ale tam, gdzie mogłyby być konsekwencje dla polskiego społeczeństwa, zalecał eurodeputowanym absencję.
Rezolucja jest już czwartą z kolei w tej samej sprawie. Poprzednie były znacznie bogatsze w treść, zawierały konkretne postulaty. Tym razem dokument ogranicza się do poparcia Komisji Europejskiej i wezwania Rady UE, żeby niezwłocznie tematem się zajęła.
Dyskusja w Radzie odbyła się w ostatni wtorek, teraz trwa oczekiwanie na odpowiedź polskiego rządu na rekomendacje wystosowane przez Komisję 20 grudnia 2017 r. Polska dostała na to trzy miesiące, najpóźniej do 20 marca będzie więc wiadomo, czy dialog zapoczątkowany przez premiera Mateusza Morawieckiego jest tylko zmianą retoryki, czy też Warszawa gotowa jest na konkretne ustępstwa.