Wszystko się zaczynało od pokojowego protestu antyszczepionkowców pod budynkiem parlamentu Litwy we wtorek. Dołączyło do niego niemal 5 tys. osób, którzy protestowali przeciw planom wprowadzenia ograniczeń dla osób niezaszczepionych. Wieczorem jednak tłum nie chciał się rozejść, w ruch poszły kamienia, race i butelki. Agresywna część uczestników protestu zablokowała w Sejmie parlamentarzystów, do akcji wkroczyła policja, która musiała użyć gazu łzawiącego. Deputowani opuścili budynek już po północy. Sytuacja w litewskiej stolicy została opanowana dopiero w środę około godziny 2 w nocy.
Jak szturm na Kapitol
Lokalne media informowały, że kilkunastu policjantów zostało poturbowanych, trzech trafiło do szpitala. Zatrzymano 26 osób, a służby próbują ustalić, kto sprowokował zamieszki. Według lokalnych mediów wniosek o manifestację do wileńskiego ratusza został złożony w imieniu niejakich Litewskich Patriotów.
– Nie znam takiej organizacji i myślę, że nie jest nawet zarejestrowana. Osoby, które organizowały ten protest, nie są znane na Litwie, ale były zauważane wcześniej na rozmaitych protestach. Nie stał za tym też żaden ruch czy organizacja pozarządowa, a już tym bardziej polityczna – mówi „Rzeczpospolitej" Andrzej Pukszto, znany litewski politolog z Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie.
Tak zwany galimybiu pasas (paszport możliwości), przeciwko któremu protestowano we wtorek, został uchwalony dzień później przez litewski rząd. A więc od 13 września ludzie nieposiadający tego paszportu i niemający ważnego testu na koronawirusa będą mogli wchodzić wyłącznie do niewielkich sklepów i aptek. Skróci się też lista dostępnych usług dla niezaszczepionych. Nie będą mogli wchodzić m.in. do centrów handlowych, restauracji czy salonów urody. Od lipca Litwa odnotowuje wzrost zakażeń, w środę mówiono o 576 nowych przypadkach i dwóch zgonach. W niespełna 2,8-milonowym kraju zaszczepiono już połowę populacji. Po wtorkowych wydarzeniach ochrona budynku rządu została wzmocniona, ale chętnych do protestów już nie było.
– Wtorkowe wydarzenia niektórzy porównywali nawet ze szturmem na Kapitol w USA. Z pandemią i protestami antyszczepionkowców boryka się wiele krajów na świecie. Ale Litwa do tego mierzy się jeszcze z kryzysem migracyjnym, podsycanym przez Aleksandra Łukaszenkę. Można przypuszczać, że pewne siły z zewnątrz wykorzystują oba tematy – wskazuje Pukszto.