Bułgarski premier ma ogłosić w poniedziałek, czy Rumiana Żelewa, szefowa MSZ w jego rządzie, nadal jest kandydatką na komisarz ds. rozwoju i pomocy humanitarnej. Do tego czasu służby prawne zbadają, czy podała prawdziwe dane w oświadczeniach majątkowych. Opozycja zarzuca jej posiadanie udziałów w prywatnych spółkach, co jest niezgodne z bułgarskim prawem. Żelewa, reprezentująca grupę chadecką, na razie ma poparcie kolegów. – Będziemy jej bronić – oświadczył Jozef Szajer, wiceprzewodniczący grupy Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim.

Kandydatura Żelewej budzi wątpliwości także z powodu braku kompetencji. Nie bardzo potrafiła znaleźć na mapie punkty zapalne, w których Unia jest lub powinna być zaangażowana. Komisja Rozwoju, która ją przesłuchiwała trzy godziny, poprosiła przewodniczącego PE, by zapytał szefa Komisji Europejskiej José Barroso, czy nadal ufa Bułgarce.

– Jerzy Buzek wysłał list, w którym pyta, czy pani Żelewa wypełnia wymogi kodeksu postępowania komisarzy. A także czy jest przekonany, że nadaje się na komisarza ds. rozwoju i pomocy humanitarnej – mówi „Rz” Inga Rosińska, rzeczniczka szefa europarlamentu. To drugie pytanie otwiera pole do kompromisu: Barroso może uznać, że Żelewa nie nadaje się na komisarza rozwoju, i powierzyć jej inną tekę. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, ton listu Buzka do Barroso miał być ostrzejszy i stawiać pod znakiem zapytania kompetencje Żelewej w ogóle.

Chadecy szukają ofiar po drugiej stronie. Słowakowi Marošowi Šefčoviciowi zarzucili wypowiedź antyromską. Šefčović jej nie pamięta, a portal EurActiv twierdzi, że przypisywane mu słowa są cytowane przez aktywistkę romską znaną z oskarżeń pod adresem różnych polityków. Europejska Partia Ludowa żąda jednak wyjaśnień. Do dyskredytowania Šefčovicia zaprzęgła Livię Jarokę, węgierską eurodeputowaną romskiego pochodzenia, jedyną taką w PE.