Według Krajowej Federacji Handlowców Detalicznych (NRF) w ten weekend na zakupy mogły wyruszyć 152 miliony Amerykanów, a więc niemal połowa populacji USA. Może być ich jednak jeszcze więcej: w zeszłym roku NRF spodziewała się 138 mln klientów, a przy kasach zjawiło się ich 212 mln.
Czarny piątek – od pół wieku symboliczny początek sezonu zakupów przed Bożym Narodzeniem – tradycyjnie przypadał na dzień po Święcie Dziękczynienia. W tym roku wiele sieci handlowych otworzyło jednak podwoje już w czwartek wieczorem. Niektórym stojącym w gigantycznych kolejkach łowcom okazji słodkie ziemniaki i indyka krewni dowozili pod sklep.
– Chcemy kupić 42-calowy telewizor Sharpa za 200 dolarów i laptopa Toshiby za 350. Normalnie musielibyśmy wydać dwa razy więcej – mówili „Rz" Michelle i Aaron Vrabel, młode małżeństwo, które na kilkanaście godzin zostawiło dzieci pod opieką dziadków.
– Przy takim kryzysie musisz liczyć każdego centa – podkreślała Debbie Buchanan, która polowała głównie na tanie garnki i poduszki.Nie wszyscy grali fair. Według AP klientka sklepu Wal-Mart w Los Angeles użyła gazu pieprzowego, by odstraszyć innych od sprzętu elektronicznego. Poszkodowanych zostało 20 osób. W 2008 roku było jeszcze gorzej – w Nowym Jorku zginął stratowany przez klientów pracownik Wal-Martu. Niektóre sieci zaczęły po tym wypadku ograniczać liczbę osób wpuszczanych podczas otwarcia. Coraz więcej klientów wybiera zaś zakupy w Internecie.
Analitycy z Mastercard SpendingPulse szacowali, że Amerykanie mogą wydać ponad 20 miliardów dolarów. Według tego samego źródła w zeszłym roku wydali 19,3 miliarda, o 4 procent więcej niż w 2009 roku.