Na Kubie wystarczyły trzy lata rewolucji, by ludziom zaczął zaglądać w oczy głód. Przyjęta w marcu 1962 roku ustawa „o lepszej dystrybucji zaopatrzenia" wprowadziła reglamentację towarów, która trwa do dziś. Ich lista zmieniała się w ciągu pół wieku w zależności od kondycji gospodarki, obfitości plonów i hojności bratniej pomocy.
– Już Friedrich Hayek udowodnił, że gospodarki centralnie planowane nie mogą być wydolne. Żeby trzeba było wprowadzać kartki, w gospodarce kapitalistycznej musi dojść do jakiegoś kataklizmu. W gospodarce centralnie planowanej jest to niemal nieuchronne – mówi Stewart Fleming, ekonomista z londyńskiego Instytutu Chatham House. – Kubańczykom nie udało się wyspecjalizować w żadnej branży gospodarki, nie wymyślili swojej Nokii jak Finowie albo Skype'a jak Szwedzi. Kubańska gospodarka nie ma się na czym oprzeć – dodaje.
Butelka rumu i trzy cygara
Reżim wydzielał nie tylko żywność, ale też tenisówki, skarpetki, majtki, spodnie, spódnice, ręczniki czy pościel. W latach 90., gdy porzucona przez dawnych sojuszników z bloku socjalistycznego wyspa dosłownie przymierała głodem, książeczka z kartkami zapewniała ryż, cukier, niewielkie ilości fasoli, kawy, ryb, jajek, oleju, mielonego mięsa, ziemniaki i banany, mydło do mycia i do prania oraz pastę do zębów. Raz na półtora miesiąca można było kupić cztery paczki papierosów i trzy cygara na osobę oraz butelkę rumu na rodzinę. Dzieci do lat siedmiu miały prawo do bułeczki i pół litra mleka dziennie.
Dziś kartki nie są już na wyspie jedynym źródłem zaopatrzenia, ale większość Kubańczyków nie wyobraża sobie bez nich życia. Możliwość zakupu kilku podstawowych produktów po śmiesznych cenach daje im poczucie bezpieczeństwa. Dla części Kubańczyków to tylko dodatek do skromnej pensji. Tych, których nie stać na zakupy na targowiskach czy w sklepach dewizowych, kartki po prostu ratują od głodu.
Uzależnieni od dotacji
Strach społeczeństwa przed utratą tej podstawy wyżywienia jest jednym z powodów, dla których Raúl Castro dotąd nie zniósł kartek, choć ma na to wielką ochotę. Odejście od reglamentacji było jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów na VI Zjeździe Komunistycznej Partii Kuby w kwietniu 2011 roku. Castro przyznał wtedy, że kartki, na których wychowały się dwa pokolenia Kubańczyków, nie tylko stały się nieznośnym ciężarem dla gospodarki, ale odbierają ludziom motywację do solidnej pracy, nie mówiąc o tym, że trafiają także do osób, którym całkiem dobrze się powodzi.