Negocjacje akcesyjne prowadzi się po to, żeby kraj mógł dołączyć do Unii Europejskiej. W najnowszej historii UE tak było w przypadku Polski i innych państw Europy Środkowej i Wschodniej, do których dołączyły Malta i Cypr.
Akcesja była celem ostatnich zakończonych negocjacji akcesyjnych z Chorwacją, podobne ambicje przyświecają negocjatorom pracującym nad umową między UE i Czarnogórą. Status kandydata uzyskały już Serbia i Macedonia, i one także mają szanse na wejście do UE. Choć w każdym przypadku rozmowy będą skomplikowane i długotrwałe, to ostatecznym celem jest ich dołączenie do UE.
Na tym tle Turcja jest wyjątkiem. Złożyła wniosek o członkostwo w 1987 roku. UE zgodziła się na rozpoczęcie negocjacji dopiero w 2005 roku. W tym samym czasie rozmowy z UE rozpoczęła formalnie Chorwacja. Zakończyła je w sześć lat i od 1 lipca 2013 r. jest już członkiem UE. Tymczasem Turcja zamknęła zaledwie jeden rozdział negacyjny, dotyczący badań naukowych. Otwartych jest 12 innych, w ubiegłym tygodniu doszedł kolejny, poświęcony polityce regionalnej.
– To symboliczne wydarzenie. Wracamy do negocjacji po 40 miesiącach przerwy – powiedział Egemen Bagis, główny turecki negocjator i minister ds. europejskich.
Linas Linkevičius, litewski minister spraw zagranicznych, przyznał, że brak postępów w ostatnich wielu miesiącach był efektem podziałów wewnątrz samej UE. Nierozwiązany pozostaje problem Cypru, który w proteście przeciw okupacji północnej części wyspy przez wojska tureckie tradycyjnie wstrzymuje zbliżenie UE z Turcją. Przeciwko akcesji Turcji były Niemcy i Francja, dla których wielki muzułmański kraj wewnątrz UE to zbyt ryzykowna perspektywa.