- Nie chcemy, żeby rodzina naszych narodów została rozerwana - powiedział Cameron cytowany przez "Daily Mail". - Zjednoczona Wielka Brytania ro szlachetny, niezwykły kraj. Jeśli się rozpadnie, rozpadnie się na zawsze - ostrzegł brytyjski premier.
Cameron nie był dotychczas wyraźnie widoczny w debacie dotyczącej szkockiej niepodległości. Sam przyznawał, że jako reprezentant uprzywilejowanego środowiska centroprawicowego nie jest najlepszym kandydatem do przekonywania Szkotów, generalnie bardziej nastawionych lewicowo niż Anglicy.
Dzisiejsza wizyta Camerona, Milibanda i lidera Liberalnych Demokratów, Nicka Clegga, traktowana jest w Szkocji jako wyraz paniki elity rządzącej Wielką Brytanią.
Podkreśla to szczególnie jeden z największych zwolenników szkockiej niepodległości, premier tego kraju Alex Salmond, inicjator referendum. Zauważa on, że delegacja polityków, którzy przybyli dziś do Edynburga prosić Szkocję o pozostanie w Zjednoczonym Królestwie, nie jest zbyt szczęśliwie dobrana. Obecny premier David Cameron jest najbardziej nielubianym wśród Szkotów konserwatywnym politykiem, a główny opozycjonista Ed Miliband, lider Partii Pracy, to w sondażach polityk cieszący się najmniejszym zaufaniem.
Jeśli Szkoci w zbliżającym się referendum opowiedzą się za niepodległością, Anglię i Szkocję czeka 18-miesięczna batalia o podział dotychczas wspólnych dóbr - od platform wiertniczych na Morzu Północnym i funta, po członkostwo w Unii Europejskiej i główną bazę brytyjskich atomowych okrętów podwodnych w szkockiej Zatoce Faslane.