Gdyby dopasować przepisy określające to, jakim typem człowieka powinien być prezydent Polski, najbliższy ideałowi (spośród dotychczas zgłoszonych kandydatów) byłby Szymon Hołownia. Bo kim ma być – w świetle konstytucji – głowa naszego państwa? Arbitrem, osobą stojącą ponad podziałami politycznymi, rozumiejącą różne racje i służącą wszystkim obywatelom Rzeczypospolitej, umiarkowaną w swych poglądach i działaniach, dającą gwarancję zachowania swobód i wolności wszystkim mieszkającym w naszym kraju. Uprawnienia prezydenta czynią go mniej aktywnym graczem politycznym, a bardziej rozjemcą sporów partyjnych, moderatorem prawnym, obrońcą konstytucji i praw obywateli. W ten obraz Hołownia wpisuje się o wiele lepiej niż Rafał Trzaskowski czy Karol Nawrocki, o Grzegorzu Braunie czy Adrianie Zandbergu nie wspominając.
Dlaczego powszechne wybory prezydenckie nie dadzą nam „prezydenta wszystkich Polaków”?
Co więcej, gdyby zapytać wyborców, o jakim lokatorze Belwederu marzą, także wymieniliby cechy najlepiej opisujące szefa Polski 2050. Wszak w opinii większości z nas powinien to być „prezydent wszystkich Polaków”, osoba umiarkowana, znająca języki, dobrze się prezentująca, wolna od partyjnych wojen, stojąca ponad sporami politycznymi i rozumiejąca wiele stanowisk ideologicznych. Wszak to znowu jest opis Hołowni i tego obrazu, jaki kreuje na swój temat.
To, że takie marzenia stoją w sprzeczności z ideą powszechnych wyborów, pisałem swego czasu w „Rzeczpospolitej” wraz z prof. Rafałem Glajcarem – jeśli bowiem chcemy wyłaniać głowę państwa przez wszystkich obywateli, to jest oczywistym, że będzie musiał to być polityk jednej z największych partii z jasno określonym programem politycznym, stojącym w sprzeczności z innymi, konkurencyjnymi programami i ideologiami. Z mandatem zdobytym w ostrej, wielomiesięcznej partyjnej rywalizacji. Cel zatem, czyli wybór „prezydenta wszystkich Polaków”, stoi w sprzeczności z metodami jego wyboru.
Czytaj więcej
Obecny sposób wyboru głowy państwa jest zły i bazuje na wielopiętrowym oszustwie, ale alternatywa dla niego w postaci wyborów pośrednich wydaje się niemożliwa – ze względu na ewentualny opór obywateli. Czy jest jakaś alternatywa?
Wybory prezydenckie 2025: O co tak naprawdę walczy Szymon Hołownia?
Wróćmy jednak do Szymona Hołowni. Jako się rzekło, jest on osobą najbardziej odpowiadającą zarówno profilowi głowy państwa opisanemu w ustawie zasadniczej, jak i wyobrażeniom Polek i Polaków na temat tego, jakimi cechami powinna się ona charakteryzować. Czy oznacza to, że ma on największe szanse na zwycięstwo w najbliższych wyborach? Oczywiście nie. Podobnie zresztą było przed pięciu laty, gdy to Władysław Kosiniak-Kamysz był najbliższy ideałowi prezydenta, a zajął dopiero piąte miejsce, z wynikiem niewiele przekraczającym 2 procent.