Dokładnie nie wiadomo ile żyjących dziko hipopotamów jest dzisiaj w Kolumbii, niepotwierdzone dane mówią o 20-30 osobnikach. Pochodzą one z prywatnego ogrodu zoologicznego należącego niegdyś do Pablo Escobara, największego kolumbijskiego barona kokainowego.

Kiedy w 1993 r. Escobar został zastrzelony w akcji komandosów jego leżąca 100 km od Medellin posiadłość Hacienda Nápoles została zaniedbana. Wiele egzotycznych zwierząt trafiło do ogrodów zoologicznych, jednak lokalne władze nie bardzo wiedziały co zrobić ze stadkiem czterech hipopotamów, które ludzie Escobara sprowadzili z Nowego Orleanu.

Żaden ogród zoologiczny w kraju nie potrzebował zwierząt więc zostały w jeziorku na terenie parku, gdzie obecnie jest ich ok. 60. Kilku sztukom udało się uciec z kiepsko pilnowanego ogrodu. Hipopotamy nie tylko nie zginęły, ale wręcz znalazły doskonałe warunki w ciepłych bagnach i w rzece Magdalena. Tym bardziej, ze w Ameryce Łacińskiej nie mają żadnych naturalnych wrogów. W 2007 r. szacowano, że jest ich ok. 16, później leśnicy stracili rachubę.

Jeden ze zbiegłych samców okazał się agresywny, bowiem oswojony nie uciekał, a wręcz napadał na ludzi i krowy. Ostatecznie został zastrzelony. Podjęto też próbę sterylizacji zwierząt aby zapobiec ich dalszemu rozmnażaniu, jednak jak donosiło w ubiegłym roku BBC udało się to tylko w przypadku jednego osobnika przebywającego na wolności, który został wcześniej uśpiony.

Nadzór przyrodniczy prowincji Antioquia (CIFFA) bije na alarm bowiem nikt nie ma pomysłu co zrobić z doskonale się czującymi, choć całkowicie niepotrzebnymi w ekosystemie zwierzętami. Co gorsza mogą one być są niebezpieczne. O ile bowiem w Afryce każde dziecko wie, że hipopotam potrafi być agresywny to w Kolumbii ludzie traktują je jak niegroźne „duże żaby". Taka niefrasobliwość skończyła się już kilkoma przypadkami ciężkich zranień ludzi zaatakowanych przez hipopotamy.