Strach przez koronawirusem, a z drugiej strony coraz gorsza dostępność lekarza – co trwa praktycznie od wiosny – pociąga tragiczne skutki. Efekty zobaczyliśmy w październiku – liczba zgonów innych niż na Covid alarmująco wzrosła w porównaniu z latami poprzednimi. – Tak było także we Włoszech, w regionach, gdzie był Covid, wzrost liczby zgonów wynikający w dużej mierze z neurotycznych prób izolacji i obawy przed zakażeniem, sięgnął 30 procent. I powodem tych zgonów był nie tylko koronawirus – komentuje prof. Włodzimierz Gut, wirusolog i doradca głównego inspektora sanitarnego.
W październiku w Polsce zmarło 43 899 osób – to największa liczba zgonów, dotąd nienotowana – wynika z danych urzędów stanu cywilnego, w których rejestruje się zgon.
Np. dotąd najbardziej „śmiertelnym" miesiącem był marzec 2018 r. – zmarło wtedy 41,7 tys. osób, do czego przyczynił się wirus z grupy A (zachorowało na niego 3,6 mln Polaków) – i w efekcie, z powodu grypy i powikłań po niej, zmarły w kraju 143 osoby – najwięcej od ponad pięciu lat.
W tym roku, kiedy ogłoszono pandemię koronawirusa, w marcu zmarło 36 tys. osób, a w sierpniu i we wrześniu – niewiele ponad 34 tys. (w każdym z tych miesięcy). Dla porównania rok temu skala była podobna – życie traciło średnio ok. 34 tys. Polaków – i wokół tej liczby oscylowała średnia śmiertelność. Można więc powiedzieć, że nowy, groźny wirus nie miał wpływu na liczbę zmarłych.
Ale już tak nie jest. Jeśli przeanalizuje się liczbę zgonów na przestrzeni ostatnich trzech lat, to okaże się, że tegoroczny październik jest rekordowy – zgonów jest ponad 44 tys. Jeśli odejmiemy 3119 zmarłych z powodu Covidu (dla porównania we wrześniu 473, a w sierpniu 323), to okaże się, że i tak mamy gigantyczny wzrost – około 7 tysięcy Polaków zmarło na inne schorzenia niż związane z koronawirusem.