Chińscy robotnicy protestują

Pracownicy coraz odważniej domagają się swoich praw. Czy to krok w stronę demokratycznej rewolucji?

Publikacja: 13.10.2011 02:52

Pracownicy Mitsumi Electric Co w nadmorskim Tianjin w lipcu ubiegłego roku zorganizowali protest, bl

Pracownicy Mitsumi Electric Co w nadmorskim Tianjin w lipcu ubiegłego roku zorganizowali protest, blokując wejście do fabryki

Foto: AP

Pracownicy zakładu produkującego podzespoły dla Hondy w mieście Foshan wykazali się w maju 2010 roku rzadko spotykaną w Chinach odwagą. Nie tylko większość z nich wyszła na ulice, żądając lepszych warunków pracy. Stawili także czynny opór, gdy strajk próbowali rozbić przedstawiciele oficjalnego związku zawodowego wspieranego przez Komunistyczną Partię Chin.

Jak wynika z opublikowanego właśnie raportu, w samym 2009 roku w Chinach zanotowano 90 tys. masowych protestów, z czego jedna trzecia to protesty pracowników. Ich liczba najprawdopodobniej stale rośnie. Zdaniem organizacji China Labour Bulletin z Hongkongu, która przygotowała raport, za protestami stoi nowe pokolenie chińskich robotników. Lepiej wykształceni i wykwalifikowani pracownicy nie godzą się już na wykorzystywanie. Domagają się lepszych warunków zatrudnienia i wyższych płac. Organizowanie protestów i strajków ułatwiają im nowoczesne technologie: Internet i telefony komórkowe.

Polski scenariusz?

– China Labour Bulletin to wiarygodna organizacja, a jej raport dobrze opisuje rzeczywistość. 30 lat temu pracownicy, którzy przenosili się ze wsi do miast, byli skłonni podjąć każdą pracę, byle się wyrwać ze wsi. Byli wykorzystywani i traktowani jako tania siła robocza. Nowe pokolenie ma wyższe oczekiwania i lepiej zna swoje prawa – mówi „Rz" dr Yiyi Lu, chińska ekspertka, autorka książki „Pozarządowe organizacje w Chinach. Uzależniona autonomia".

Część zachodnich komentatorów przypomina, że podobny bunt robotników doprowadził do obalenia komunizmu w Polsce. Ale zdaniem współautora książki „Chiny światowym hegemonem?", Antoine Brunet powtórzenie tego scenariusza jest mało prawdopodobne.

– Chciałbym, aby było to możliwe. Niestety większość kalkulacji opiera się na tym, że w Chinach wykształci się klasa średnia, która zażąda zmian politycznych. Tymczasem klasa średnia jest nierozerwalnie związana z partią komunistyczną – podkreśla w rozmowie z „Rz" Brunet. Jego zdaniem to, że Chiny są gospodarczo krajem kapitalistycznym, nie ma wpływu na rozmiękczanie reżimu.

– Komuniści rządzą żelazną ręką i tłumią wszelkie przejawy buntu. Na dodatek gospodarczo uzależniają od siebie resztę świata, który nie jest w stanie stawić im czoła – tłumaczy Brunet.

Totalitarny kapitalizm

W 1979 roku chiński przywódca Deng Xiaoping uznał, że Komunistyczna Partia Chin utrzyma władzę tylko pod warunkiem, że będzie w stanie zapewnić społeczeństwu odpowiedni poziom życia. Dlatego zdecydował się wprowadzić w kraju gospodarkę wolnorynkową.

Brutalne stłumienie demonstracji studentów na placu Tiananmen w 1989 roku było sygnałem, że władze nie będą tolerować żadnych politycznych buntów. Są jednak gotowe zezwolić na protesty  zbieżne z ich wizją gospodarczego rozwoju kraju.

– Od kilku lat mamy do czynienia z falą protestów przeciwko zanieczyszczaniu środowiska, korupcji czy wysiedlaniu mieszkańców w związku z nowymi inwestycjami. Ponieważ nie mają one charakteru ideologicznego, władze próbują na nie reagować reformami. Podobnie jest ze strajkami, które są raczej wymierzone w pracodawców, a nie w system polityczny – podkreśla dr Yiyi Lu.

Komuniści zdają sobie jednak sprawę, że bunt pracowników może w końcu obrócić się przeciwko władzom w Pekinie. Dlatego po proteście w Foshan związek zawodowy otrzymał reprymendę i nakaz lepszego pilnowania interesów pracowniczych. Do tej pory właściciele fabryk często przekupywali lokalnych urzędników, dzięki czemu zapewniali sobie nie tylko ich poparcie w sporze z pracownikami, ale także przychylność związku koncesjonowanego przez partię komunistyczną. W zeszłym roku władze odgórnie zarządziły też podniesienie płacy minimalnej.

Chociaż bunty robotników na razie nie zmierzają w stronę demokratycznej rewolucji, to mogą pozbawić Chiny pozycji światowego centrum taniej siły roboczej.

– Już są przypadki przenoszenia fabryk z Chin z powrotem do USA. Co prawda Chiny to olbrzymi kraj i w wielu regionach jest wciąż olbrzymi potencjał taniej siły roboczej, ale w dłuższej perspektywie taka sytuacja jest nie do utrzymania. Władze o tym wiedzą, dlatego postawiły na rozwój edukacji, nowoczesne technologie i innowacyjność – tłumaczy dr Lu.

Strona organizacji China Labour Bulletin www.clb.org.hk/en

Pracownicy zakładu produkującego podzespoły dla Hondy w mieście Foshan wykazali się w maju 2010 roku rzadko spotykaną w Chinach odwagą. Nie tylko większość z nich wyszła na ulice, żądając lepszych warunków pracy. Stawili także czynny opór, gdy strajk próbowali rozbić przedstawiciele oficjalnego związku zawodowego wspieranego przez Komunistyczną Partię Chin.

Jak wynika z opublikowanego właśnie raportu, w samym 2009 roku w Chinach zanotowano 90 tys. masowych protestów, z czego jedna trzecia to protesty pracowników. Ich liczba najprawdopodobniej stale rośnie. Zdaniem organizacji China Labour Bulletin z Hongkongu, która przygotowała raport, za protestami stoi nowe pokolenie chińskich robotników. Lepiej wykształceni i wykwalifikowani pracownicy nie godzą się już na wykorzystywanie. Domagają się lepszych warunków zatrudnienia i wyższych płac. Organizowanie protestów i strajków ułatwiają im nowoczesne technologie: Internet i telefony komórkowe.

Społeczeństwo
Hiszpania pokonana w pięć sekund. Winę za blackout ponoszą politycy?
Społeczeństwo
Po dwóch latach w Sojuszu Finowie tracą zaufanie do NATO. Efekt Donalda Trumpa?
Społeczeństwo
Nowa Zelandia będzie uznawać tylko płeć biologiczną? Jest projekt ustawy
Społeczeństwo
Haiti chce od Francji zwrotu „okupu” sprzed ponad 200 lat. Chodzi o miliardy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Społeczeństwo
Przełom w walce z cukrzycą? Firma farmaceutyczna ogłosiła wyniki badań klinicznych