Uniwersytet Ludowy to organizacja non-profit, której celem jest zapewnianie dostępu do wyższej edukacji osobom, których nie stać na studiowanie, lub które nie mają możliwości podjąć studiów ze względu np. na sytuację polityczną w ich kraju.
- Nie ma lepszego uzasadnienia dla istnienia internetu - mówi o swojej uczelni jej założyciel i rektor Shai Reshef. Uniwersytet organizuje czteroletnie kursy, zakończone uzyskaniem dyplomu równoprawnego z tym, jaki otrzymują absolwenci "klasycznych" uczelni. Różnica polega na tym, że wszystkie zajęcia odbywają się za pośrednictwem sieci.
- Otwieramy wrota do wyższej edukacji - tłumaczy Reshef dodając, że oferta jego uczelni jest skierowana do "ocalałych z ludobójstwa w Rwandzie, uchodźców z Syrii, czy osób, które straciły dorobek życia w czasie trzęsienia ziemi na Haiti". Na uniwersytecie uczą się też Amerykanie, którzy - z różnych przyczyn - nie mogą rozpocząć studiów.
Studia nie są zupełnie bezpłatne. Każdy z 40 kursów, które składają się na program studiów, kosztuje ok. 100 dolarów. Uchodźcy z Syrii zostaną jednak zwolnieni z opłat. - Nikt nie zasługuje na edukację bardziej niż uchodźcy. Oni stracili wszystko. Wielu nie może wrócić do swoich krajów. Ich dzieci i wnuki też stają się uchodźcami. Jedynym sposobem, w jaki mogą poprawić swoje życie, jest edukacja - mówi Reshef.
Dzięki pieniądzom pozyskiwanym od darczyńców Uniwersytet Ludowy w ciągu dwóch lat zwiększył liczbę miejsc dostępnych dla studentów z 500 do 5000. Studenci uczą się przez 20 godzin tygodniowo w klasach liczących od 20 do 30 osób. Zajęcia prowadzą charytatywnie nauczyciele akademiccy - zarówno czynni, jak i emerytowani. Rektor zapewnia, że chętnych do dzielenia się wiedzą nie brakuje. - Profesorowie zdają sobie sprawę z tego, ile kosztuje studiowanie w USA czy Wielkiej Brytanii i uznają, że jest to bez sensu - tłumaczy.