W Mirsku na Dolnym Śląsku w czwartek w wyniku silnej eksplozji zawaliły się ściana frontowa i dwa piętra kamienicy. Najprawdopodobniej doszło tam do wybuchu butli z gazem. Stara zabudowa utrudniała akcję: ulica przy której stała kamienica jest bardzo wąska, a domy ściśle do siebie przylegają. Strażakom pomagali więc czworonożni ratownicy.
Wojewoda Dolnośląski Paweł Hreniak poinformował, że przekazał pierwsze pieniądze na pomoc poszkodowanym. Samorząd wystąpił o ponad 19 tys. zł dla czterech rodzin. Są to zasiłki celowe do 6 tys.
Za sprawną akcję i pomoc poszkodowanym podziękował służbom premier Mateusz Morawiecki. – Kamienica zostanie rozebrana, ale budynek ma zostać odbudowany – zapowiedział wojewoda. W akcji brało udział 25 zastępów straży pożarnej – blisko 90 strażaków i 50 policjantów.
W wyniku wybuchu poszkodowanych zostało dziesięć osób, w tym pięcioro dzieci. W uszkodzonej kamienicy znajdowały się trzy osoby wymagające pomocy, zaś sześć kolejnych opuściło budynek o własnych siłach. Ze względu na potencjalne zagrożenie ewakuowano 16 osób z budynków sąsiednich. Dwie osoby, które odniosły najpoważniejsze obrażenia, zostały przetransportowane do szpitali śmigłowcem LPR.
Strażacy uznali, że w gruzowisku mogą się znajdować osoby przysypane. Dlatego po dokonaniu wstępnej stabilizacji konstrukcji przez kilka kolejnych godzin – z wykorzystaniem sprzętu specjalistycznego oraz sześciu psów – prowadzili na gruzowisku działania poszukiwawcze. Psy nie znalazły jednak w ruinach nikogo.