Telefoniczna walka o głos

Kongres chce chronić Amerykanów przed namolnością telefonicznych kampanii politycznych - pisze Piotr Gillert z Waszyngtonu

Aktualizacja: 28.02.2008 05:38 Publikacja: 28.02.2008 05:36

Telefoniczna walka o głos

Foto: AP

– Dzień dobry, tu John, co słychać? – zaczyna sympatyczny męski głos w słuchawce i zanim odbierający zdąży się zorientować, że John nie jest wcale dobrym znajomym, lecz głosem nagranym na taśmę, jest już w sidłach kampanii wyborczej. – Chciałbym porozmawiać z tobą o nadchodzących prawyborach. Czy masz zamiar wziąć w nich udział? – pytał John, dzwoniąc do domu korespondenta „Rz” przed niedawnymi prawyborami w stanie Wirginia.

Dopiero po sposobie zadawanych pytań można się było zorientować, iż tajemniczy ośrodek badań opinii publicznej, który rzekomo reprezentował John, jest tak naprawdę częścią kampanii republikańskiego kandydata Mike’a Huckabeego. A pytania miały naprowadzać niezdecydowanych wyborców na „właściwy wybór”.

Takie „robotelefony”, czyli nagrane telefony propagandowe wykonywane automatycznie na zamówienie kampanii wyborczych, to istna zmora Amerykanów w gorącym sezonie wyborczym. Przybierają postać pseudoankiet, „osobistych” apeli kandydata o poparcie lub bezpardonowych ataków na rywali.

– Przez tydzień przed prawyborami telefon niemal nie przestawał dzwonić. Każdego popołudnia dostawałem 15 – 20 telefonów. Ulżyło mi, gdy to się wreszcie skończyło – opowiada wyborca w stanie New Hampshire.

Amerykanie są już chronieni prawem przed namolnością firm telemarketingowych – wystarczy zapisać swój numer telefonu w specjalnym rejestrze, by mieć spokój z ofertami kart kredytowych czy „niemal darmowych” wakacji na Karaibach.

Ale polityczne robotelefony nie są tym prawem objęte. Dwoje demokratycznych senatorów – Dianne Feinstein, Daniel Inouye – oraz republikanin Arlen Specter postanowili ruszyć z odsieczą zestresowanemu wyborcy. Złożyli projekt ustawy o ochronie prywatności przed robotelefonami. Politycy nie mogliby już nękać wyborców przed 8 rano i po 21, a i w pozostałych godzinach musieliby się ograniczyć do dwóch telefonów na dobę pod dany numer.

Zakazana byłaby też częsta metoda przechytrzania wyborców, którzy mają w swych aparatach funkcję identyfikowania dzwoniącego. Wiele kampanii stosuje prosty kamuflaż: zamiast napisu „Maryland za Hillary” czy „Stowarzyszenie Wyborców Republikańskich”, który mógłby zdradzać zamiary dzwoniącego, na wyświetlaczu często pojawia się enigmatyczne „Telefon prywatny”. Jeśli nowa ustawa zostanie przyjęta, tego rodzaju chwyty też nie będą dozwolone. Okres ochronny dla wyborcy ma obejmować dwa miesiące przed wyborami generalnymi oraz miesiąc przed prawyborami.

Być może ustawa uchroni także polityków przed nimi samymi – na przykład wielu wyborców w New Hampshire twierdziło, że od głosowania na Mitta Romneya (republikańskiego kandydata, który ostatnio wycofał się z prawyborów) odwiodła ich jego agresywna „kampania robotelefoniczna”, w której ostro atakował rywali.

Społeczeństwo
Haiti chce od Francji zwrotu „okupu” sprzed ponad 200 lat. Chodzi o miliardy
Społeczeństwo
Przełom w walce z cukrzycą? Firma farmaceutyczna ogłosiła wyniki badań klinicznych
Społeczeństwo
Holandia chce deportować do Armenii 12-latka, który nigdy nie widział Armenii
Społeczeństwo
Kultura i imperializm. Rosyjscy twórcy wciąż mają dużo odbiorców w Ukrainie
Społeczeństwo
Cła Donalda Trumpa. Wiadomo, czego spodziewają się Amerykanie