Wypija też 90 litrów napojów słodzonych. Eksperci biją na alarm. I by jakoś zaradzić temu obżarstwu, proponują wprowadzenie podatków od słodyczy.
Sprawa to bowiem poważna. Nadwaga powoduje kłopoty zdrowotne, które w konsekwencji obciążają budżet służby zdrowia. A ponieważ nadwagę ma co drugi Szwed i co trzecia Szwedka, problem nie jest wydumany, bo oznacza on podwyższone ryzyko powstania chorób sercowo-naczyniowych, cukrzycy, raka, uszkodzeń stawów, bezpłodności, depresji.
Nadwaga dotyka też dzieci. Za dużo waży co piąta latorośl w wieku szkolnym. W walce z otyłością najmłodszych w wielu przedszkolach usunięto już z jadłospisów nawet lody. Słodycze, które według oficjalnych zaleceń rodzice oferują swoim dzieciom tylko w soboty, zastąpiono owocami. W sklepach wokół kas stworzono przestrzeń wolną od pokus (tzn. od słodyczy), by nie narażać zestresowanych rodziców na błaganie córek i synów o zakazane cukierki. Sugeruje się też, by półki z łakociami nie umieszczać na wysokości oczu dzieci. To oczywiście da się zrobić. Ale jak sprawić, by półki z czekoladkami i żelkami przestały kusić dorosłych? Czy w odległości 10 metrów od nich umieszczać napisy ostrzegawcze, że zbliżają się do wysoce niebezpiecznych produktów?
Znany komik Eron Flam kpi ze Szwedów – gdy nie są oni w stanie wziąć odpowiedzialności za swoje złe przyzwyczajenia, chcą, by uczyniło to za nich państwo. „Jeżeli nie umiesz poradzić sobie nawet ze słodyczami, to jak rozwiążesz trudniejsze kwestie życiowe?” – pyta.