Tak wynika z opublikowanego niedawno wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach (sygn. akt I ACa 702/14).
Sebastian W. domagał się zasądzenia od swoich dwóch ciotek po 139 tys. zł z odsetkami tytułem zachowku po zmarłym ojcu. Jak podał w pozwie, jest nieślubnym dzieckiem zmarłego Cezarego W., który wydziedziczył go w testamencie, a cały spadek zapisał swoim siostrom. Jednak Sebastian W. podważa zasadność wydziedziczenia. Ojciec był alkoholikiem i nie interesował się synem od chwili jego urodzenia. Nie nawiązał z nim nigdy pozytywnych więzi emocjonalnych. Syn, już jako dorosły człowiek, próbował nawiązać z nim kontakty, ale rodzina ojca uniemożliwiała porozumienie.
Spadkobierczniey chciały oddalenia powództwa, bo ich zdaniem Sebastian W. został skutecznie wydziedziczony. A wydziedziczenie to nic innego, jak pozbawienie prawa do zachowku. Powodem wydziedziczenia było niedopełnienia przez syna obowiązków rodzinnych względem ojca. Brat nigdy nie wybaczył synowi, że ten od dziecka nie utrzymywał z nim żadnych kontaktów. Twierdziły też, że żądania bratanka są kuriozalne, bo zabudowana domem działka, którą odziedziczyły po bracie, warta jest najwyżej 100 tys. zł.
Przezywany najduchem
Sąd Okręgowy ustalił, że stosunki ojca z synem trudno byłoby nazwać "rodzinnymi". Ojciec wprawdzie łożył alimenty na utrzymanie syna, ale syn przez długi czas nie wiedział, że Cezary W. jest jego ojcem. W końcu powiedziała mu o tym matka, ale Sebastian nigdy nie miał pewności, że to prawda.
Ojciec i syn mieszkali na tej samej ulicy, w odległości ok. 2 km, lecz nie utrzymywali ze sobą bliskich relacji. Ich kontakty ograniczały się do przypadkowych spotkań pod sklepem z piwem. Rozmawiali jak koledzy, a nie jak syn z ojcem. Zdarzało się, że syn przychodził na posesję, na której mieszkał ojciec, lecz nie wchodził do jego domu. Babka powoda, która mieszkała wtedy z jego ojcem, przeganiała wnuka z podwórka nazywając „najduchem". Sebastian W. nigdy nie był traktowany jak członek rodziny Cezarego W., nigdy nie był zapraszany na żadne uroczystości rodzinne ani święta, sam również nie zapraszał ojca na swoje uroczystości.