Niechciany nieślubny syn dostanie pełny zachowek

Rodzic nie może skutecznie wydziedziczyć nieślubnego dziecka z powodu niedopełnienia przez nie obowiązków rodzinnych, jeśli sam nigdy nie zadbał o bliskie relacje z potomkiem.

Aktualizacja: 12.04.2015 11:10 Publikacja: 12.04.2015 09:00

Niechciany nieślubny syn dostanie pełny zachowek

Foto: Fotorzepa, Sławomir Mielnik

Tak wynika z opublikowanego niedawno wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach (sygn. akt I ACa 702/14).

Sebastian W. domagał się zasądzenia od swoich dwóch ciotek po 139 tys. zł z odsetkami tytułem zachowku po zmarłym ojcu. Jak podał w pozwie, jest nieślubnym dzieckiem zmarłego Cezarego W., który wydziedziczył go w testamencie, a cały spadek zapisał swoim siostrom. Jednak Sebastian W. podważa zasadność wydziedziczenia. Ojciec był alkoholikiem i nie interesował się synem od chwili jego urodzenia. Nie nawiązał z nim nigdy pozytywnych więzi emocjonalnych. Syn, już jako dorosły człowiek, próbował nawiązać z nim kontakty, ale rodzina ojca uniemożliwiała porozumienie.

Spadkobierczniey chciały oddalenia powództwa, bo ich zdaniem Sebastian W. został  skutecznie wydziedziczony. A wydziedziczenie to nic innego, jak pozbawienie prawa do zachowku. Powodem wydziedziczenia było niedopełnienia przez syna obowiązków rodzinnych względem ojca. Brat nigdy nie wybaczył synowi, że ten od dziecka nie utrzymywał z nim żadnych kontaktów. Twierdziły też, że żądania bratanka są kuriozalne, bo zabudowana domem działka, którą odziedziczyły po bracie, warta jest najwyżej 100 tys. zł.

Przezywany najduchem

Sąd Okręgowy ustalił, że stosunki ojca z synem trudno byłoby nazwać "rodzinnymi". Ojciec wprawdzie łożył alimenty na utrzymanie syna, ale syn przez długi czas nie wiedział, że Cezary W. jest jego ojcem. W końcu powiedziała mu o tym matka, ale Sebastian nigdy nie miał pewności, że to prawda.

Ojciec i syn mieszkali na tej samej ulicy, w odległości ok. 2 km, lecz nie utrzymywali ze sobą bliskich relacji. Ich kontakty ograniczały się do przypadkowych spotkań pod sklepem z piwem. Rozmawiali jak koledzy, a nie jak syn z ojcem. Zdarzało się, że syn przychodził na posesję, na której mieszkał ojciec, lecz nie wchodził do jego domu. Babka powoda, która mieszkała wtedy z jego ojcem, przeganiała wnuka z podwórka nazywając „najduchem". Sebastian W. nigdy nie był traktowany jak członek rodziny Cezarego W., nigdy nie był zapraszany na żadne uroczystości rodzinne ani święta, sam również nie zapraszał ojca na swoje uroczystości.

Po śmierci babki, ojciec Sebastiana mieszkał samotnie. Dwa lata przed śmiercią podupadł na zdrowiu i potrzebował doraźnej pomocy w przygotowywaniu posiłków i robieniu zakupów. Pomagały mu siostry i siostrzeniec. Syn nie interesował się losem ojca.

Więzi nie buduje się samotnie

Jak zauważył Sąd Okręgowy dla skuteczności wydziedziczenia przepisy kodeksu cywilnego wymagają uporczywości postępowania uprawnionego do zachowku, tj. zachowania długotrwałego, wielokrotnego (art. 1008 pkt. 3 kodeksu cywilnego). Poza tym zachowanie to musi być świadome i spowodowane okolicznościami, które leżą po stronie uprawnionego do zachowku. Tymczasem zachowanie prawidłowych relacji rodzinnych wymaga współdziałania członków rodziny.

- Mimo obiektywnych możliwości, spadkodawca w ogóle nie zabiegał o to, aby zaistnieć w życiu syna jako ojciec. Nigdy nie wymagał od syna spełniania obowiązków rodzinnych. Jego zachowania  wobec spadkodawcy nie można zakwalifikować jako uzasadniającego pozbawienie go prawa do zachowku – stwierdził Sąd.

Ustalił też, że aktywa wchodzące w skład spadku po Cezarym W. są warte nieco ponad 191 tys. zł. W przypadku dziedziczenia ustawowego spadek przypadałby w całości synowi, więc należny mu zachowek mógłby wynosić maksymalnie połowę wartości spadku, czyli kwotę 95.600 zł. Jednak, w ocenie Sądu, Sebastian W. nie zasługuje na cały zachowek.

- Jakkolwiek z winy spadkodawcy nie doszło do nawiązania wspólnoty rodzinnej z powodem, to również powód w żaden sposób ze swej strony nie zabiegał o to, aby ten stan rzeczy zmienić – zauważył Sąd i zasądził na rzecz Sebastiana W. od pozwanych ciotek 50 tys. zł z odsetkami. Kwota ta miała być spłacona w dwunastu ratach.

Wyrok zaskarżyły obie strony. Sąd Apelacyjny uznał za zasadną wyłącznie apelację Sebastiana W. Zwrócił uwagę, że testament, w którym ojciec go wydziedziczył został sporządzony na 8 lat przed śmiercią, gdy ojciec nie potrzebował jeszcze pomocy z powodu stanu zdrowia. Poza tym spadkodawca nigdy, aż do śmierci nie wykonał żadnego gestu, który mógłby kogokolwiek przekonać, że traktuje Sebastiana W. jak syna i oczekuje wzajemności w okazywaniu więzi.

- Ten stan rzeczy w pełni obciąża spadkodawcę, który nie wyraził nigdy woli uczestniczenia w życiu syna. Nie sposób w tych warunkach podzielić stanowisko Sądu Okręgowego, że brak przełamania ze strony powoda, w jego dorosłym życiu, tak ukształtowanych przez ojca stosunków usprawiedliwia obniżenie należnego powodowi zachowku – stwierdził Sąd Apelacyjny. Jego zdaniem wydziedziczenie Sebastiana W. było jedynie instrumentem ochrony interesów majątkowych sióstr spadkodawcy.

Ostatecznie SA podwyższył należny Sebastianowi W. zachowek do kwoty 94.475 zł, a apelację ciotek - oddalił. Wyrok jest prawomocny.

Sądy i trybunały
Adam Bodnar ogłosił, co dalej z neosędziami. Reforma już w październiku?
Prawo dla Ciebie
Oświadczenia pacjentów to nie wiedza medyczna. Sąd o leczeniu boreliozy
Prawo drogowe
Trybunał zdecydował w sprawie dożywotniego zakazu prowadzenia aut
Zawody prawnicze
Ranking firm doradztwa podatkowego: Wróciły dobre czasy. Oto najsilniejsi
Prawo rodzinne
Zmuszony do ojcostwa chce pozwać klinikę in vitro. Pierwsza sprawa w Polsce