Informację potwierdził rzecznik sił powietrznych podpułkownik Wiesław Grzegorzewski. Dodał, że system był uszkodzony. Piloci podchodzili do lądowania przy pomocy radaru precyzyjnego podejścia. Zdaniem rzecznika sił powietrznych, awaria systemu ILS nie miała wpływu na katastrofę.
- Pilot CASY dwa razy podchodził do lądowania w Mirosławcu, bo przy pierwszym podejściu niewyraźnie widział pas - poinformował wcześniej szef Sztabu Generalnego WP gen. Franciszek Gągor.
Zapewnił, że wszystkie urządzenia naprowadzające działały, warunki do przyjęcia samolotu były spełnione, zarówno pułap chmur, widoczność.
- Przy pierwszym jakby najściu pilot niewyraźnie widział pas. Dostał polecenie dokonania drugiego nalotu, w tym czasie włączono wszystkie światła - powiedział generał. Według niego, pilot przekazał, że pas widzi "bardzo dobrze".
Pytany, dlaczego pilot za pierwszym razem nie widział dokładnie pasa, Gągor odparł, że na to pytanie "będziemy mieć zapewne odpowiedź w najbliższym czasie". - Nikt, prawdę mówiąc nie wie, dlaczego ta tragedia miała miejsce. Ja rozmawiałem w nocy z kontrolerem na wieży, który w tym czasie pełnił służbę; nic nie wskazywało na to, że do tej tragedii dojdzie, to się stało dosłownie kilkaset metrów przed pasem - dodał Gągor.