Sędzia sięgnął po orzeczniczą broń atomową. To precedens

Sądy, nie tylko w ramach kontroli instancyjnej, ale również rejonowe, powinny uznawać orzeczenia, w których wydaniu brali udział neosędziowie, za nieistniejące. Jest to pewną bronią atomową - przyznaje Piotr Mgłosiek, sędzia Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków. Właśnie sam po tę broń sięgnął.

Publikacja: 01.08.2024 07:38

Sędzia Piotr Mgłosiek

Sędzia Piotr Mgłosiek

Foto: PAP/Maciej Kulczyńsk

Do tej pory mieliśmy do czynienia z kwestionowaniem legalności sądu w ramach kontroli instancyjnej, co oznacza, że sąd II instancji, rozpoznając środek odwoławczy, stwierdzał wadliwość orzeczenia wydanego w I instancji z powodu obecności w składzie neosędziego. A to powoduje, że zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka nie można mówić o „sądzie ustanowionym ustawą”. Tymczasem pan, będąc sędzią sądu rejonowego i rozpoznając w składzie jednoosobowym sprawę, która wróciła z sądu okręgowego do ponownego rozpoznania, we wtorek 30 lipca br. uznał postanowienie sądu II instancji jako nieistniejące (Sygn. akt VII Ko 34/24). Czy było to dopuszczalne, skoro zgodnie z art. 442 kodeksu postępowania karnego sąd I instancji rozpoznając ponownie sprawę jest związany wskazaniami sądu wyższego rzędu?

Skoro zgodnie z orzecznictwem ETPC udział neosędziego w składzie oznacza, że nie mamy do czynienia z sądem ustanowionym ustawową, o jakim mowa w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka czy konstytucji, to nie możemy wtedy zastosować art. 442 par. 1 i 2 k.p.k. Związanie sądu pierwszej instancji rozstrzygnięciem sądu II instancji następuje bowiem wtedy, gdy w ogóle mamy do czynienia z sądem II instancji. A skoro nie możemy mówić o sądzie, to art. 442 nie ma zastosowania. Sąd uznał więc, że orzeczenie sądu II instancji jest orzeczeniem nieistniejącym, bo nie wydał go sąd ustanowiony ustawą.

Czytaj więcej

Pierwsza taka sytuacja w Polsce. Neosędzia chce cofnięcia swojej nominacji

Kodeks postępowania karnego, jak i zresztą cywilnego, nie zawiera takiej przesłanki nieważnościowej. Na czym polega koncepcja orzeczenia nieistniejącego?

To prawda. Natomiast jest to koncepcja istniejąca w orzecznictwie od kilkudziesięciu lat. W orzecznictwie Sądu Najwyższego była stosowana już  w latach 70. ubiegłego wieku. Czasem sąd rozpoznając środek odwoławczy, albo SN rozpoznając kasację stawał przed dylematem, czy w ogóle ma do czynienia z orzeczeniem. A jak wiadomo apelację czy zażalenie można wnieść tylko odpowiednio od wyroku albo postanowienia. Jeżeli sąd rozpatrywał taki środek odwoławczy i uznał, że nie mamy do czynienia z orzeczeniem sądowym, to stwierdzał, że to orzeczenie nie istnieje. A skoro nie istnieje, to nie ma przedmiotu zaskarżenia i nie rozpoznawał merytorycznie apelacji czy zażaleń.

W jakich przypadkach sąd tak postępował?

Sądy uznawały orzeczenie za nieistniejące, gdy np. pod wyrokiem brakowało podpisu albo orzeczenie nie było w należyty sposób ogłoszone. Przykładowo pod wyrokiem wydanym w składzie kolegialnym czterech sędziów się podpisało, a piąty nie. Nawet gdy był to wyrok w sprawie zabójstwa, sąd stwierdzał, że orzeczenie nie istnieje i sprawa trafiała z powrotem do sądu I instancji. Podobnie gdy protokół nie zawierał wzmianki o tym, że ogłoszono wyrok, choć czasem wynikało to tylko z błędu protokolanta. W tym przypadku takie braki formalne nie miały miejsca, ale jeśli to postanowienia zostało wydane przez sąd, który nie jest sądem ustanowionym ustawą, to tym bardziej to orzeczenie nie istnieje, bo jest ono obarczone wadą znacznie większego kalibru, niż brak podpisu czy niedopatrzenie protokolanta.

Czytaj więcej

Sąd w Warszawie zakwestionował legalność powołania nowych sędziów SN

Jaki jest tego skutek?

W rezultacie sąd zarządzeniem polecił zwrócić sprawę sądowi okręgowemu celem jej rozpoznania we właściwym składzie. Bo to skoro postanowienie w przedmiocie zażalenia wydał nie-sąd, to sprawa nie została rozstrzygnięta co do istoty. Pytanie, co zrobi sąd okręgowy.

A jakie są możliwości?

Potrafię sobie wyobrazić kilka ewentualności. Nie podpowiadając sądowi okręgowemu, ten może uznać, że sąd rejonowy ma rację i sprawę dać do losowania spośród pozostałych sędziów, z wyłączeniem neosędziów. W tym wydziale, z tego co się orientuję, jest tylko jedna taka osoba. Gdy sprawę wylosuje sędzia legalny, sąd będzie mógł utrzymać w mocy to pierwotnie zaskarżone postanowienie sądu I instancji lub je uchylić i np. przekazać sprawę do ponownego rozpoznania. Wówczas sąd rejonowy już będzie związany, zgodnie z art. 441 k.p.k., takim orzeczeniem.

Jednak sąd okręgowy może również uznać, że sąd rejonowy, jako sąd I instancji, nie miał prawa wydać takiego rozstrzygnięcia o istnieniu bądź nieistnieniu rozstrzygnięcia sądu II instancji. Wyobrażam sobie, że wówczas sąd okręgowy może zwrócić akta celem rozpoznania sprawy merytorycznie.

Czytaj więcej

Czym powinna zająć się nowa KRS? Mówi członek starej KRS i wieloletni sędzia

Czyli ping pong.

Przewodniczący wydziału może przyznać rację sądowi okręgowemu i ponownie zwrócić mi sprawę do rozpoznania uznając, że nie mogłem wydać takiego postanowienia, jakie wydałem. Kłopot w tym, że sąd w moim składzie wydał postanowienie, które jest prawomocne, bo na postanowienie i stwierdzeniu nieistnienia nie przysługuje przecież środek zaskarżenia. W takim wypadku byłbym zmuszony do odmówienia ponownego rozpoznania sprawa z uwagi na res idiucata, czyli przez wzgląd na powagę rzeczy osądzonej. Ale może przewodniczą wydziału przekazać sprawę do losowania i wylosuje ją inny sędzia.

Wtedy chyba też będziemy mieli res iudicata?

Moim zdaniem tak, ponieważ sprawa została już prawomocnie rozstrzygnięta przez sąd w składzie z sędzią Piotrem Mgłośkiem. Ale może również przyjąć i ją rozpoznać. Cała nasza rzeczywistość prawna jest taka, że trudno przewidzieć, jak się zachowa dany sędzia.

Podobną koncepcję zastosował pan kilka lat temu, w sprawie o wykroczenie ignorując wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący nieuzasadnionej odmowy wykonania usługi z uwagi na udział w wydaniu orzeczenie sędziego dublera.

To porównywalne sytuacje. Wówczas uznałem, że to orzeczenie jest nieistniejące, przez co niewidoczne dla systemu prawnego i rozstrzygnąłem sprawę w taki sposób, jakby go nie było.

Konsekwencją tego było wszędzie wobec pana postępowania dyscyplinarnego, ale wniosek o ukaranie nie został chyba ostatecznie skierowany?

Nie. Wówczas uznano, że mieści się to w zakresie swobody orzeczniczej.

Czytaj więcej

Nie każdy neosędzia wróci łatwo na swoje miejsce

Wracając do sprawy neosędziów. Czy tak powinny zachowywać się sądy, które mają do czynienia z orzeczeniami wydanymi przez neosędziów? Uznawać takie postanowienia czy wyroki za nieistniejące?

Tak. Tak jak sąd napisał w uzasadnieniu. Wyjątkowe sytuacje wymagają ekstraordynaryjnych środków. Uznanie takich orzeczeń za nieistniejące jest pewną bronią atomową. To są rzadkie sytuacje, ale do tej pory nie mieliśmy do czynienia z takim systemowym czy wręcz strukturalnym zaburzeniem w sądownictwie. Obowiązkiem sądu jest poszukiwanie narzędzia prawnego, które pozwoli zadbać o bezpieczeństwo prawne obywateli. Uważam, że sądy, nie tylko w ramach kontroli instancyjnej, ale również rejonowe, powinny uznawać orzeczenia, w których wydaniu brali udział neosędziowie, za nieistniejące, ponieważ nie są to sądy ustanowione ustawą. Być może wtedy legislatura, która musi być w kohabitacji z panem prezydentem, dostrzeże, że sytuacja w wymiarze sprawiedliwości jest dramatyczna i może zacznie wcześniej niż za rok działać w celu ujednolicenia statusu noesędziego.

Powiedział pan, że sądy powinny uznawać wyroki wydane z udziałem neosędziów jako nieistniejące w imię bezpieczeństwa prawnego obywateli. Jednak gdyby każdy sąd tak postępował, to czy nie spowodowałoby to jeszcze większego chaosu i niestabilności, niż obecnie?

Chaos to spowodujemy wtedy, jak nie będzie żadnej reakcji na to, że neosędziowie wydają orzeczenia, które można podważyć np. ETPC, narażając strony na długotrwały proces bez ostatecznego rozstrzygnięcia i narażając Skarb Państwa na konieczność wypłaty odszkodowania. Dzisiaj mamy taką sytuację, że strona musi liczyć na łut szczęścia – albo wylosuje jej sprawę w I i II instancji sędzia legalny, wyda prawomocny wyrok i będzie można iść np. do komornika, by wyegzekwował pieniądze, które się jej należą, albo będzie miała pecha i w I instancji wylosuje co prawda sędziego legalnego, ale w II już neosędziego. A wówczas nigdy nie można być pewnym, czy druga strona po wydaniu prawomocnego wyroku nie złoży skargi do ETPC z powodu wydania orzeczenia przez sąd nieustanowiony ustawą, a po pięciu latach Trybunał w Strasburgu przyzna jej rację, co będzie podstawą do wznowienia postępowania. Tak więc strony nigdy nie będą miały pewności co do stabilności takich rozstrzygnięć. Natomiast jeśli sądy zaczną uznawać, że orzeczenia są nieistniejące, to nie zamyka  żadnej drogi ani nie ogranicza praw stronom, natomiast nieco wydłuża postępowanie.  Tak jak w tym przypadku  - sprawa wraca co prawda do sądu okręgowego, ale on może już za miesiąc ją rozstrzygnąć. Wystarczy wyznaczyć posiedzenie w legalnym składzie. Dlatego jest wręcz przeciwnie: uznawanie orzeczeń za nieistniejące w jakiś sposób stabilizuje system, bo nakazuje rozstrzygania spraw przez sądy ustanowione ustawą, co od który nie ma wątpliwości i strona będzie miała pewne rozstrzygnięcie w o wiele krótszym czasie, niż po wyroku ETPC.

Czytaj więcej

Krystian Markiewicz: Przemodelować KRS i SN. Odbudujemy sądy od fundamentów

Jednak SN w uchwale trzech połączonych izb z 2020 r. niejako nakazał sądom powszechnym dokonywanie testu niezawisłości i bezstronności sędziego, którego w tym przypadku zabrakło.

Po pierwsze z uchwały wynika, że test niezawisłości należy dokonywać w stosunku do sędziów sądów powszechnych, podczas gdy w przypadku sędziów SN powołanie na skutek rekomendacji KRS po 2018 r. jest wystarczające do stwierdzenia, że mamy do czynienia z nieważnością postępowania.

Takie rozróżnienie sędziów SN i sędziów sądów powszechnych nie ma żadnego odzwierciedlenia ani w postanowieniach konstytucji, ani Karty Praw Podstawowych jak i Europejska Konwencja Praw Człowieka. Niezawisłość sędziowska jest niepodzielna i niestopniowalna.

Po wtóre każdy, kto śledzi orzecznictwo „testowe” wie, że to narządzie zaproponowane przez SN okazało się zupełnie nieprzydatne. Nie wypracowano obiektywnych kryteriów testowania i każdy sąd bierze pod uwagę inne okoliczności. W uzasadnieniu, tłumacząc, dlaczego nie zastosowałem tzw. testu niezależności, przytoczyłem m.in. orzeczenie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, w który sąd zweryfikował sędzię pozytywnie pomimo istnienia zabezpieczonych dowodów w postaci rozmów z komunikatorów, w których członkowie KRS przyznawali, że konkurs był ustawiony.

Poza tym, test niezawisłości sędziego nie pociąga za sobą powagi rzeczy osądzonej, co oznacza, że tego samego sędziego można poddawać testowi wielokrotnie i raz go przechodzi, a innym razem nie. A to multiplikuje chaos. Uchwała styczniowa jest przykładem tzw. mądrości etapu. W ten sposób SN chciał dać wyraźny sygnał sędziom, którzy myśleli o stawaniu do konkursów na wolne stanowiska sędziowskie przeprowadzane przez neo-KRS, by się opamiętali, bo będą poddawani testom niezawisłości. Wydaje się, że SN niewłaściwie ocenił temperaturę sporu bo poprzez wprowadzenie koncepcji testowania pogłębił ten kryzys.

Przecież nikt nie ma o sobie tak dobrego zdania, jak sędziowie.

W jaki sposób?

Sędziowie zaczęli zgłaszać się do awansów wychodząc z założenia, że oni ten test przejdą pozytywnie. Albo liczyli na to, że test będzie przeprowadzał kolega z innego sądu, albo wychodząc z założenia, że nie są powiązani z władzą i są uczciwi. A przecież nikt nie ma o sobie tak dobrego zdania, jak sędziowie.

Czytaj więcej

Arkadiusz Krupa: Państwo prawa na peryferiach Europy

Do tej pory mieliśmy do czynienia z kwestionowaniem legalności sądu w ramach kontroli instancyjnej, co oznacza, że sąd II instancji, rozpoznając środek odwoławczy, stwierdzał wadliwość orzeczenia wydanego w I instancji z powodu obecności w składzie neosędziego. A to powoduje, że zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka nie można mówić o „sądzie ustanowionym ustawą”. Tymczasem pan, będąc sędzią sądu rejonowego i rozpoznając w składzie jednoosobowym sprawę, która wróciła z sądu okręgowego do ponownego rozpoznania, we wtorek 30 lipca br. uznał postanowienie sądu II instancji jako nieistniejące (Sygn. akt VII Ko 34/24). Czy było to dopuszczalne, skoro zgodnie z art. 442 kodeksu postępowania karnego sąd I instancji rozpoznając ponownie sprawę jest związany wskazaniami sądu wyższego rzędu?

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Myśliwi kontra właściciele gruntów. Rząd chce chronić prawo własności
Podatki
Zapowiada się kolorowa jesień w podatkach. Wiemy, co planuje rząd Tuska
Praca, Emerytury i renty
Dodatek do emerytury. Wielu seniorów nie wie, że ma do niego prawo
Edukacja i wychowanie
Resort edukacji przygotowuje szkoły na upały. Będą nowe przepisy
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Sądy i trybunały
Czas na reformę. Rząd odkrywa karty w sprawie Sądu Najwyższego i neosędziów
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki