Sędziowie podpisani pod listem kłamią?
Kłamstwo to mocne słowo. Powiedzmy: posługują się nieprawdą. Kłamstwo to określenie, które zawiera konotację osobistą. Ja nie będę się do tego posuwał. To pismo zawiera informacje ewidentnie nieprawdziwe, co zweryfikowano na podstawie danych statystycznych sądu, co dokumentujemy w odpowiedzi opublikowanej na stronie internetowej naszego sądu. W ciągu ostatnich lat nie ma mowy o przeciążeniu pracą sędziów SA w Warszawie. To, co nazwano dezorganizacją pracy, powinno zaś zostać spuentowane istotnym wzrostem, gdy chodzi o wyniki statystyczne we wszystkich pionach, przy bardzo trudnej sytuacji kadrowej, która mimo naszych usilnych starań jedynie w pewnym zakresie pozwoliła poprawić obsadę orzeczników w sądzie. Poprawiliśmy warunki pracy kadry urzędniczej i asystenckiej. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że zespolenie czasowe i sytuacyjne inicjatywy sędziów z działaniami Ministerstwa Sprawiedliwości musi prowadzić do konkluzji, iż mamy skoordynowany atak polityczny na kierownictwo SA w Warszawie.
A kiedy sędziowie piszą o szykanach?
Sąd nie jest prywatnym klubem dyskusyjnym grupy sędziów. Nikogo rzecz jasna nie szykanowano. Jeżeli sędziowie sygnujący ten list powołują się na rzekome wystąpienie okoliczności mogących wpływać na niezawisłe pełnienie przez nich służby, to jest to fałsz. Z punktu widzenia etyki sędziowskiej sięganie do argumentacji tej treści, będącej intencjonalną nieprawdą, jest całkowicie niedopuszczalne. Jeżeli sędziowie łączą moją aktywność zawodową jako prezesa SA w Warszawie z czynnościami rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, to proszę o wskazanie konkretnych faktów, dla których sędziowie mieliby być, jak to twierdzą, „szykanowani”. Owszem, zdarzyło mi się skierować jako prezesowi sądu prośbę o podjęcie wstępnych czynności wyjaśniających w odniesieniu do sędziów, którzy odmówili pracy orzeczniczej z innymi sędziami. Wykonywałem swe obowiązki, mając na uwadze zapewnienie spójności funkcjonowania sądu. Tak, wnosiłem o przeprowadzenie wstępnych czynności wyjaśniających. Ale jeżeli mamy podtrzymywać narrację, iż są to szykany, musimy zmierzyć się z faktem następującym: teza, iż przeciwdziałanie zupełnej destrukcji pracy orzeczniczej stanowiło „szykany”, to obrona swawoli, obrona anarchii, do czego jako prezesowi Sądu Apelacyjnego w Warszawie nie wolno mi było dopuścić. Sędzia podlega ustawom. Jeżeli sam chce sobie pisać ustawy w imię wierności politycznym poglądom – niech to robi, gdy przejdzie w stan spoczynku.
Sąd Apelacyjny w Warszawie pod pana kierownictwem działał sprawnie?
Tak. Na tyle, na ile pozwalały bardzo trudne uwarunkowania głównie kadrowe: orzecznicze i urzędnicze.