Procedura ta jest podobna w różnych postępowaniach. Tu skupię się na cywilnym, które stosuje się w 80 proc. spraw.
Trzeba pamiętać, że czynność procesowa podjęta przez stronę (podsądnego) po upływie terminu jest nieskuteczna. Przywrócenie terminu wchodzi w rachubę zwykle przy odwołaniach, np. wnoszeniu sprzeciwu od nakazu zapłaty czy apelacji, bo są na to tylko dwa tygodnie. Gdy je przegapimy, to tracimy prawo do podważenia niekorzystnego wyroku, który staje się prawomocny.
Czytaj też: Sądy są rygorystyczne w sprawach przywracania terminów
Ważne są tu rygory formalne, gdyż drugiej okazji na poprawkę nie będzie.
Wniosek o przywrócenie terminu wnosi się do sądu, w którym czynność miała być dokonana (np. złożona apelacja), w ciągu tygodnia od ustania przyczyny uchybienia, np. choroby. Równocześnie ze złożeniem wniosku o przywrócenie terminu należy dokonać spóźnionej czynności, złożyć np. apelację, zażalenie czy skargę na czynność komornika, i tę czynność opłacić. Sam wniosek nie wymaga dodatkowej opłaty.