Rząd przyjął we wtorek projekt ustawy o wspieraniu rodziców w aktywności zawodowej i w wychowaniu dziecka, czyli nagłośnione mocno w czasie kampanii parlamentarnej tzw. babciowe. Czy sądzi pani, że zgodnie z założeniami pomoże to zwiększyć aktywność zawodową rodziców, a w praktyce aktywność matek małych dzieci w wieku od roku do trzech lat?
Muszę przyznać, że w momencie, kiedy ten pomysł się pojawił w okresie przedwyborczym, byłam jego bardzo zdecydowaną przeciwniczką. Także ze względu na nazwę, która sugerowała, że babcie mają zrezygnować ze swojej pracy. Bo z reguły jeśli np. kobieta rodzi pierwsze dziecko w wieku 25–30 lat, to jej mama zwykle jest przed sześćdziesiątką, czyli nadal w wieku produkcyjnym. Mówiłam więc, że owszem, stwórzmy warunki do tego, żeby kobiety po urodzeniu dziecka jak najszybciej wracały na rynek pracy, ale nie kosztem wycofywania się z tego rynku ich mam i ojców, czyli babć albo dziadków. Rozumiem, że w obecnej wersji projektu to też potencjalnie może się zdarzyć, aczkolwiek na znacznie mniejszą skalę. Nadal jednak uważam, że jeśli mamy wygospodarować pieniądze na wsparcie rodziców małych dzieci, to należy te pieniądze przeznaczyć na żłobki, co wydaje mi się zdecydowanie lepszym rozwiązaniem.
Projekt ustawy daje rodzicom wybór i może tam, gdzie nie ma dobrego żłobka, wybiorą opiekę doświadczonej niani?
Na pewno dziecko w żłobku nie będzie tak dopieszczone jak maluch, którym opiekuje się ktoś w domu, ale jest sporo zalet pobytu w żłobku, w tym socjalizacja, uczenie się współpracy, potrzeby dzielenia się. Wydawało mi się więc, że przeznaczenie pieniędzy na zwiększenie liczby miejsc w żłobkach jest znacznie lepszym rozwiązaniem niż wyjściowa propozycja babciowego złożona w okresie przedwyborczym.
Czytaj więcej
Program „Aktywny rodzic” stanowi najpoważniejszą inicjatywę społeczną rządu Donalda Tuska i dobrze, że w końcu trafił na ścieżkę legislacyjną. Dziwi jednak styl prac nad projektem ustawy.
Czy teraz, gdy znamy już więcej konkretów projektu „Aktywny rodzic”, zmieniła pani zdanie?
Uważam, że każde rozwiązanie, które wycofuje z rynku pracy babcie czy dziadków, jest niedobrym rozwiązaniem. Dobrze więc, że rodzice będą mieli wybór i będą mogli przeznaczyć te 1500 zł albo na opiekę domową – choć ta kwota raczej nie wystarczy na opłacenie opiekunki – albo na żłobek czy klub dziecięcy. Jeśli zaś na wsi czy w małej miejscowości trudno o opiekę żłobkową, to dobrym rozwiązaniem byłaby możliwość przeznaczenia tych pieniędzy na aktywność samych mam, które mogłyby się opiekować dwójką, trójką dzieci swoich koleżanek czy sąsiadek. Nie wiem, czy taka możliwość jest przewidziana w tym projekcie, ale wydaje mi się, że byłoby dobrze umożliwić taką działalność gospodarczą i zastanowić się, jak ona powinna funkcjonować, żeby zbytnio jej nie obarczać wszystkimi obciążeniami finansowymi normalnej działalności gospodarczej. Tak jak już powiedziałam, dobre jest każde rozwiązanie, oprócz tego, które wycofywałoby babcie, czyli kobiety 50+, z rynku pracy. Tworząc szansę na powrót na rynek pracy młodym kobietom, mielibyśmy jednocześnie wyprowadzać z rynku pracy ich mamy – to bez sensu.
Rząd liczy, że opieką nad maluchami zajmą się babcie emerytki. Bo chyba te 1500 zł, nawet przy sfinansowaniu składek, nie będzie silną zachętą do rezygnacji z pracy dla aktywnych zawodowo kobiet, nawet tych, które zarabiają niewiele powyżej płacy minimalnej?
Nie mamy danych i może warto by było zapytać Główny Urząd Statystyczny o to, jaka część kobiet, już teraz, nie dostając 1500 zł, rezygnuje z pracy, bo trzeba się zająć wnukiem czy wnuczką. W IV kwartale 2023 roku brak aktywności zawodowej ze względu na obowiązki rodzinne, w tym opiekuńcze, deklarowały 764 tys. osób, czyli nieco powyżej 6 proc. wszystkich osób biernych zawodowo. Sporo. Oczywiście obowiązki rodzinne są różne i nie mamy tu podziału na płeć, ale możemy założyć, że niemal wszystkie osoby bierne zawodowo z powodu obowiązków rodzinnych i związanych z prowadzeniem domu to kobiety. W tym oczywiście młode matki, ale też panie w wieku plus minus 50, które wycofują się z rynku pracy nie tylko dlatego, żeby pomagać dzieciom w opiece nad maluszkami, ale również z tego powodu, że opieki wymagają ich rodzice. Na coraz większą skalę potrzebna jest opieka nad osobami starszymi, która u nas jest kompletnie zaniedbana. W rezultacie z rynku pracy są wyciągane oczywiście znowu głównie kobiety. To zdecydowanie bardziej złożony problem niż 1500 zł świadczenia po to, żeby młode mamy wróciły na rynek pracy.