Proponuje też wprowadzenie kaucji wwozowej. – To najprostszy mechanizm, który nie łamie prawa unijnego. Importerzy wwożą wtedy surowce tylko wtedy, gdy mają podstawiony masowiec, na który można zsypać towar, bo wtedy odzyskują kaucje – mówi b. minister rolnictwa. Warto zauważyć, że nie wszyscy się z pomysłami na kaucje wwozowe zgadzają, a zablokowanie importu zboża jest według sygnałów z Brukseli – politycznie niewykonalne.
Opinia dla "Rz"
prof. Andrzej Kowalski, ekonomista, b. dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej
Polityka rolna przypomina gaszenie pożarów. Brakuje długofalowego planowania i analizy rynków zbytu. Ta wojna kiedyś się skończy, trzeba będzie odbudowywać Ukrainę. Narzekamy dziś, że zboże zostaje w kraju, a nie myślimy, by na terenach słabo rozwiniętych na granicy z Ukrainą budować wspólne przedsięwzięcia, by to zboże przerabiać na pasze czy mąki. Magazynowanie, silosy, to nie rozwiązanie, Ukraina będzie nam przesyłała sporo surowców, możemy na tym zarabiać.
Analitycy dorzucają tu sporo organizacyjnych rozwiązań. – Największym grzechem są zaniedbania – mówi analityk rynków rolnych z jednego z największych polskich banków. – Potrzebna jest presja na Komisję Europejską i budowanie instrumentów wywozu zboża z Europy. Infrastruktura, silosy zbożowe, to trudne do zbudowania w rok, ale poszukiwanie nabywców już by się powiodło, tylko trzeba było to zrobić. Znowu obudziliśmy się z ręką w nocniku.
To, co rząd może, to zwiększyć przepustowość portów, nadać priorytet zbożu, nie wierzę, w możliwości ograniczenia importu z Ukrainy – mówi analityk. Zauważa, że zboże z Ukrainy zaczęło wpływać do Polski w kwietniu 2022 r., już wtedy firmy handlowe zgłaszały duże możliwości jego zakupu. Do tego dochodzi niechęć do sprzedaży zboża przez rolników, którzy uwierzyli zapewnieniom Kowalczyka, że będzie drożeć. Kryzys zbożowy podsycają spadające ceny zbóż na świecie, czyli siła wyższa, nie jest to jednak nic, co wydarzyło się nagle. – To trochę brak szczęścia, ale od polityków powinniśmy wymagać, by podchodzili strategicznie, a nie gdy pali im się grunt pod nogami – punktuje ekspert.
Opozycja o dymisji Kowalczyka: PiS kupuje sobie czas
Sprawa ukraińskiego zboża doprowadziła do dymisji ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka. Minister był krytykowany przez opozycję, a PSL złożyło nawet wniosek o wotum nieufności. Politycy opozycji mówią, że ta dymisja to tylko taktyka PiS.
Obietnice bez pokrycia
Zasiadająca w komisji rolnictwa posłanka Dorota Niedziela ma całą listę zaniedbań. Wskazuje, że Polska straciła spore dofinansowanie, nawet 1,5 mld euro, na rolnictwo, bo rząd wynegocjował mniejszy budżet. – Rolnictwo miały ratować pieniądze z KPO. To dzięki nim, już od dwóch lat powinny powstawać rynki hurtowe, porty przeładunkowe, składy. Może wtedy nie mówilibyśmy o dzisiejszych problemach z zalegającym w Polsce ukraińskim zbożem? – pyta Niedziela. Krytykuje też Fundusz Ochrony Rolnictwa, który nie przeszedł jeszcze konsultacji rządowych, już jest reklamowany, a finalnie będzie tylko zbierał dodatkowe opłaty od rolników. Potrzebna jest zmiana pracy Krajowej Grupy Spożywczej, która jedynie „zapewnia wygodne synekury”. Problemem jest nie ilość pieniędzy, a rozdysponowanie ich, zwłaszcza na spółki celowe w rolnictwie. Rząd musi też wypracować skuteczną ochronę dla producentów żywności, by powstrzymać bankructwa z powodu wysokich cen energii. Nowy minister powinien uruchomić środki z KPO, współpracować z UE.