„Polska jes jedna!", „Taka jes istota demokracji!" – było czadowo. Zmiana rządu wprawdzie „wynika z sukcesu", jednak „odbudowanie zaufania Polaków do rządu i polityki" okazało się konieczne. „Polacy nie chcą rewolucji, ale każdy z nich oczekuje zmiany!" – grzmiała ekspozycja do tego ekspoze. Ktoś dotąd śmiał oczekiwać zmiany? Koło gospodyń „Szydłowianka" przytaszczyło na Wiejską cały garnczek takiego miodu. Do tego kosz jajec i gorących kartofli prosto z ogniska. Na to ekspóze.
„Politycy wszystkich opcji odwrócili się od ludzi" – kuła więc żelazo ich frontmenka. Kto by pomyślał, platfusy też się odwrócili? Akurat! Platfusy tą sejmową rąbanką właśnie zwrócili się do swoich ulubionych, prostych ludzi. Znowu lepsi. Taka karma. Istota demokracji nie jest aż tak porąbana, żeby coś zmieniło się w obsadzie winnych fatalnego stanu rzeczy.
„Zdejmijmy z Polski tę klątwę nienawiści!" – zdeterminowana frontmenka walczyła uporczywie. Tym razem, ze zrozumieniem. Na wypadek, gdyby to elektorat nie kapował, o co chodzi – wszak to ludzie prości - wezwała wreszcie Jarosława Kaczyńskiego do odrzucenia „złych emocji do Donalda Tuska". Klątwy nienawiści nie da się zostawić bez kropki nad i. Tych, którzy „głosujom na opozycję" z miejsca, z głębi serca, warto zdzielić w łeb i lecieć po nazwisku.
Urodzony nienawistnik natomiast musiał i tym razem perfidnie zepsuć cały efekt. Zamiast zapienić się i przemocą wedrzeć na mównicę z fanatycznym bluzgiem, jak przystało na człowieka, który od kołyski milczy nienawistnie i prowokująco, pośpieszył niezwłocznie ze swoimi gratulacjami inteligenta z Żoliborza i psu na budę potrzebnymi zapewnieniami, że nie nienawidzi. Kiep, kto by się dał na to nabrać. „Wprawdzie ściska, ale widać, że nie dowierza" – wychowanek podwórka serdecznie i przyjaźnie podrzucił więc mediom. W końcu, nie o to chodziło, żeby Kaczyński zabijał klasą. Co drugi wybitny prezenter musi teraz łgać na żywca, że to koło gospodyń „Szydłowianka" sprytnie wystawiło Jarosława Kaczyńskiego, a nie on sam udzielił kołu lekcji kultury.
Podczas egzegezy przemyślnej czytanki w wieczornym Polsacie równie ironicznie odniesiono się do poglądu, że Jarosław Kaczyński rzecz uczynił „z takim ludzkim uśmiechem". O ile pojęłam sedno analiz krasomówczych popisów potencjalnej, szczególnie obiecująco sytuowanej chlebodawczyni co najmniej dwojga z rozmówców, największy niesmak Eryka Mistewicza w kontekście ekspóze wywołał jednak „uśmiechnięty od ucha do ucha Adam Hofman". „Tak to już u pisowców bywa" – problem skwitowała zgodnie ekspertka Pietrzyk – Zieniewicz. Przy unikalnej wartości dodanej, jaką jest jej sztuka samogłoskowania i modulacji głosu, naprawdę warto było to usłyszeć.