Wojna Rosji przeciwko Ukrainie, a potem rozlewająca się na Bliski Wschód wojna Izraela z Hamasem i Hezbollahem, sprawiły, że dzisiaj w Europie, myśląc o naszej współczesnej sytuacji i o przyszłości, mówimy przede wszystkim o wojnie. Wyczuwalne jest również pełne napięcia wyczekiwanie na możliwy wybuch prawdziwej wielkiej wojny między Stanami Zjednoczonymi i Chinami, która, jeśli by do niej faktycznie doszło, wprowadziłaby ludzkość w jakąś kompletnie nową epokę.
Sytuacja w Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie już nas nie dziwi
Nie mniej istotne jest jednak i to, co stało się w obecnych czasach z pokojem. Pokój był przecież w nowoczesnym świecie podstawowym celem wszystkich ludzkich zabiegów w polityce międzynarodowej. A jednak, z jakichś istotnych powodów, nad którymi warto byłoby dobrze się zastanowić, coraz słabiej wierzymy dzisiaj w trwałość pokoju, a nawet w samą jego możliwość. Po końcu zimnej wojny, a więc jakieś 35 lat temu, wielu ludzi było przekonanych, że czekają nas wszystkich nie tylko czasy powszechnej wolności, ale także powszechnego pokoju. Po ponad trzech dekadach wszystko jest już inaczej.
Czytaj więcej
- Intencje ku negocjacjom są zarówno ze strony Rosji, jak i ze strony Zachodu. Ukraina zaś pyta o to, kto zagwarantuje jej bezpieczeństwo - mówi „Rzeczpospolitej” Michaił Chodorkowski, jeden z liderów rosyjskiej opozycji, niegdyś najbogatszy Rosjanin.
Wojny, takie jak w Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie, ponownie stały się codzienną rzeczywistością. Jednocześnie światowa gospodarka nie załamała się, funkcjonuje nadal, choć z pewnymi trudnościami wynikającymi z fragmentaryzacji globalizacji. W różnych częściach świata ludzie żyją swoim życiem jak kiedyś, nawet jeśli w większym niż wcześniej stanie lęku i niepewności. Natomiast nawoływania polityków do pokoju stały się rodzajem pustych gestów, w które coraz mniej ludzi tak naprawdę wierzy. Czasami zaś brzmią wprost fałszywie, gdy kryje się za nimi zwykła chęć utrzymania dawnego imperialnego status quo.