Ukraińska dyplomacja po 24 lutego 2022 roku jest ewenementem w historii stosunków międzynarodowych. Państwo dewastowane przez agresora i zależne od pomocy zewnętrznej w relacjach z partnerami nie tylko prosi i dziękuje, ale także żąda, dyscyplinuje i łaje. Asertywności tej doświadczyły jak dotąd przede wszystkim Niemcy (choć, jak wiemy, nie one jedne). Obecnie przekonuje się o niej Izrael.
Ukraińska krytyka
W ciągu ostatnich miesięcy władze izraelskie usłyszały m.in., że kontakty z nimi „nie przynoszą żadnych rezultatów” (prezydent Zełenski), że „nie wywiązują się z podjętych zobowiązań”, „wybrały współpracę z Moskwą”, a także milczą w obliczu wymierzonych w ukraińskiego lidera antysemickich wypowiedzi rosyjskich oficjeli (ambasada Ukrainy w Tel Awiwie).
Czytaj więcej
W Kijowie grozą władzom w Tel Awiwie wstrzymaniem ruchu bezwizowego. To uniemożliwiłoby zbliżającą się pielgrzymkę kilkudziesięciu tysięcy chasydów bracławskich nad Dniepr.
Lista zarzutów pod adresem Izraela jest długa. Sprowadza się jednak do tego, że w poczuciu Kijowa państwo to nie udzieliło mu jak dotąd żadnej istotnej pomocy wojskowej, okazane wsparcie polityczne było minimalne, a humanitarne wyschło wraz z powrotem do władzy Beniamina Netanjahu. Tym samym w ocenie Ukraińców władze izraelskie jedynie markują pomoc, w rzeczywistości zaś dbają przede wszystkim o zachowanie zakulisowych relacji z Rosją.
Do zarzutów tych dochodzą także pomniejsze dotyczące m.in. ruchu osobowego czy sytuacji uchodźców. Ukraina twierdzi np., że Izrael dyskryminuje jej obywateli, odmawiając mniej więcej co dziesiątemu prawa wjazdu.