Władysław Bartoszewski: Jestem dumny z udziału w Powstaniu Warszawskim

Władysław Bartoszewski w „Faktach po faktach” opowiadał o Powstaniu Warszawskim i swoim w nim udziale

Publikacja: 02.08.2011 10:10

Władysław Bartoszewski: Jestem dumny z udziału w Powstaniu Warszawskim

Foto: W Sieci Opinii

Bartoszewski powiedział, kto go wciągnął do Armii Krajowej:

Moje życie było przewrotne i mnie okupant prześladował, nawet gdy nic nie zrobiłem. Kiedy wróciłem do domu z obozu koncentracyjnego, dziewczyna przychodziła do mnie, pomagała mi jeść, czytała mi, poglądy mieliśmy jednakowe - niepodległościowe. Ona zaczęła mi przynosić tajną prasę, to było normalne. Ktoś z moich znajomych przez Zofię Kossak, zapytał mnie, czy byłbym skłonny podjąć obowiązek służby wojskowej. Przydział zaważył na całym moim życiu.

A kiedy miał wytłumaczyć młodym ludziom, na czym polegała jego praca, odpowiadał:

Analiza treści prasy tajnej, ja byłem jedną z mróweczek. Całość była wyżej, wciągnięto mnie do pracy w kontrwywiadzie. To było zadanie nietypowe, ja nie miałem broni, ale nasz wkład w dzieło walki o niepodległość jakiś był.

Hanka Czaki, sekretarka kierownika Wydziału Informacji w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej. Ona mi ujawniła, gdzie znajduje się skrytka podłogowa w jej mieszkaniu, na progu kuchni i przedpokoju, tam przechowywano szyfry. Hanka została w styczniu 1944 aresztowana przez Gestapo. Aresztowano oboje jej rodziców, mieszkanie opieczętowano. Hanka była bohaterką, była katowana, a nikogo nie wydała. Ja wiedziałem, gdzie jest skrytka, więc włamałem się do mieszkania, pozorując kradzież. Epilog tej sprawy nie był żartobliwy, Hanka Czaki, jej koleżanka i oboje rodzice zostali straceni. To był dla mnie ogromny wstrząs.

Profesor Bartoszewski odpowiedział, gdzie był podczas Powstania Warszawskiego.

Ja byłem przydzielony do placówki informacyjno-radiowej „Anna”, na piątym piętrze, a to było podatne na bombardowania. Byłem tam całe powstanie. Dla mnie rzeczą oczywistą było, że jestem żołnierzem AK i mam wykonywać rozkazy.

Zapytany o sens powstania mówił:

Biorąc na rozum to Tadeusz Bór-Komorowski i Tadeusz Pełczyński byli wyszkolonymi oficerami, byli do tego przygotowani. To byli fachowcy, myśmy mieli uważać, że kierują nami fachowcy. Moja wiedza polityczna, brak zaufania do związku sowieckiego. Było wiadomo dość dużo o braku dobrej woli związku sowieckiego. Myśli byli tak naiwni, że nawet jeśli Armia Czerwona ma aspiracje do opanowania Lwowa, to Warszawa jest stolicą Polski. Okazało się, że to wszystko było omamem politycznym. Wydaje mi się, że późniejsze doświadczenia dziś nam się nakładają. Ale co wiedział wtedy młody chłopak? Robił to, co do niego należy, a my współdziałaliśmy w ramach solidarności. Każde wyjście było złe, nie było mądrych, byli bardziej czy mniej zdeterminowani.

Bartoszewski rozmawiał z Kazimierzem Iranek-Osmeckim i Tadeuszem Borem-Komorowskim później w Londynie.

Rozmawialiśmy bogaci o tyle doświadczeń, żaden z nich nie uważał, że powstanie nie powinno było być. Rozmawiali na temat zakończenia, dogadania się z Niemcami. Kiedy zabrzmiały działa Armii Czerwonej, my byśmy powitali ich jako sojuszników, a potem wyjechali w wagonach. Powiedziałbym dziś, że zadanie polskiego historyka jest zadaniem bardzo trudnym, bo jak ustosunkować się do powstania listopadowego, powstania styczniowego. Coś rodziło coś, może fatum, może nieszczęście. Powinniśmy panu Bogu dziękować, ze w Polsce jesteśmy obywatelami, że jest to istniejące państwo. Jesteśmy niepodlegli, jestem dumny i szczęśliwy, że los pozwolił mi uczestniczyć w tym powstaniu.

Bartoszewski powiedział, kto go wciągnął do Armii Krajowej:

Moje życie było przewrotne i mnie okupant prześladował, nawet gdy nic nie zrobiłem. Kiedy wróciłem do domu z obozu koncentracyjnego, dziewczyna przychodziła do mnie, pomagała mi jeść, czytała mi, poglądy mieliśmy jednakowe - niepodległościowe. Ona zaczęła mi przynosić tajną prasę, to było normalne. Ktoś z moich znajomych przez Zofię Kossak, zapytał mnie, czy byłbym skłonny podjąć obowiązek służby wojskowej. Przydział zaważył na całym moim życiu.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie