Janusz Śniadek: Jest jedna "Solidarność" i o żadnych podziałach nie ma mowy

Tuż przed obchodami 31. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, które dały początek „Solidarności”, o roli związku w polskim życiu politycznym oraz walce o prawa pracowników - mówi Janusz Śniadek, były przewodniczący "S"

Publikacja: 30.08.2011 09:49

Janusz Śniadek: Jest jedna "Solidarność" i o żadnych podziałach nie ma mowy

Foto: W Sieci Opinii

Janusz Śniadek, obecnie członek Komisji Krajowej „S”, odpiera zarzuty o upolitycznieniu związku:

Zarzut działalności politycznej słyszymy od sierpnia 1980 roku. Dzisiaj to najczęstsza rekcja na wysuwane przez związek poważne postulaty dotyczące polityki społecznej, służby zdrowia lub stosunków pracy. Zarzut bierności związku jest mocno niesprawiedliwy, chociaż to prawda: zawodzi skuteczność. Jednak nie sposób nie zauważyć walki, jaką toczy "Solidarność" - o płacę minimalną lub o podniesienie zamrożonych na wiele lat progów pomocy społecznej. Również wobec Kościoła stawiane są zarzuty mieszania się do polityki. Dzisiaj usłyszeliśmy mocny głos, że "Kościół nie będzie wielkim nieobecnym" w sprawach publicznych. Podobnie, gdy byłem jeszcze szefem, powiedzieliśmy sobie w związku: nie damy sobie zamknąć ust oskarżeniami o mieszanie się do polityki

Śniadek twierdzi, że podziałów w dzisiejszej "Solidarności" nie ma.

Jest jedna "Solidarność" i o żadnych podziałach nie ma mowy. Na tle sytuacji w kraju i tak jesteśmy oazą spokoju. Ewentualne wewnętrzne różnice zdań załatwiamy w swoim gronie. Podczas posiedzenia Komisji Krajowej Piotr Duda już we wstępnym wystąpieniu przeprosił tych, którzy mogli się poczuć dotknięci jego, jak ja to nazywam, nieszczęśliwą wypowiedzią o niezapraszaniu prezesa PiS (na gdańskie obchody rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych – red.). Specjalne indywidualne zaproszenia, nie licząc Lecha Wałęsy, dostało tylko kilka osób, które mają wyłącznie formalny tytuł do ich osobnego zapraszania. Jarosław Kaczyński w Gdańsku zawsze będzie u siebie.

Jakie zadania obecnie stoją przed „Solidarnością”? Janusz Śniadek mówi:


Nie tylko z punktu widzenia związku, ale także dalszego rozwoju kraju niesłychanie groźne jest zjawisko zaniku stałego stosunku pracy, zastępowanie go umowami na czas określony, samozatrudnieniem (najczęściej fałszywym) i tzw. umowami śmieciowymi (np. umowa o dzieło – red.). Trzeba także skończyć z dyskryminacją w opodatkowaniu stosunku pracy wobec innych form zatrudnienia. Wreszcie ratować, co się da, przed nieodwracalnymi szkodami w służbie zdrowia i oświacie. Trzeba również skończyć z polityką przerzucania zadań państwa na samorządy bez gwarantowania odpowiednich środków na ich realizację.

Janusz Śniadek, obecnie członek Komisji Krajowej „S”, odpiera zarzuty o upolitycznieniu związku:

Zarzut działalności politycznej słyszymy od sierpnia 1980 roku. Dzisiaj to najczęstsza rekcja na wysuwane przez związek poważne postulaty dotyczące polityki społecznej, służby zdrowia lub stosunków pracy. Zarzut bierności związku jest mocno niesprawiedliwy, chociaż to prawda: zawodzi skuteczność. Jednak nie sposób nie zauważyć walki, jaką toczy "Solidarność" - o płacę minimalną lub o podniesienie zamrożonych na wiele lat progów pomocy społecznej. Również wobec Kościoła stawiane są zarzuty mieszania się do polityki. Dzisiaj usłyszeliśmy mocny głos, że "Kościół nie będzie wielkim nieobecnym" w sprawach publicznych. Podobnie, gdy byłem jeszcze szefem, powiedzieliśmy sobie w związku: nie damy sobie zamknąć ust oskarżeniami o mieszanie się do polityki

Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem