Bronisław Komorowski: Nie muszę, ale mogę. Nie chcę, ale muszę - to Lech Wałęsa

Prezydent Komorowski słynie z wielu rzeczy. Jest arystokratą, lubi polowania i ortografię inaczej. W dziedzinie swojskiego humoru nikt go jednak nie zastąpi

Publikacja: 29.09.2011 11:45

Bronisław Komorowski: Nie muszę, ale mogę. Nie chcę, ale muszę - to Lech Wałęsa

Foto: W Sieci Opinii

Śmiech to zdrowie, zwłaszcza, gdy jakąś anegdotkę powie sam mistrz Bronisław Komorowski. Gdy deklaracje prezydenta o "głosowaniu na środowisko, z którego się wywodzi" zostały złożone, zaś lider opozycyjnej partii ogłosił, że po wyborach jako premier chce współpracować z prezydentem, nastał czas na prezydenckie bon moty.

Prezydent nie jest od tego, żeby komukolwiek udzielać pochwał, szczególnie w okresie kampanii wyborczej. Nie ma też powodu, żeby za tego typu deklaracje kogoś ganić. (...) Cieszę się, że moje hasło wyborcze "zgoda buduje" zyskuje poparcie nawet w takich środowiskach, po których bym się tego nie spodziewał. Nie widzę potrzeby składania szczególnych deklaracji. Konstytucja wyraźnie reguluje relacje pomiędzy prezydentem i wszystkimi podmiotami życia publicznego. I niech tak zostanie. Od zawsze kieruję się wolą współpracy, nie muszę więc niczego zmieniać w mojej praktyce politycznej.

Prezydent Komorowski o możliwości desygnowania na premiera lidera zwycięskiej partii mówi:

Nie muszę, ale mogę. Nie chcę, ale muszę - to Lech Wałęsa (śmiech). Tutaj decyduje za mnie konstytucja, która mówi, że do mnie należy pierwszy ruch, jeśli chodzi o wskazanie kandydata na szefa rządu. Rozsądek polityczny podpowiada mi, że nie ma sensu powoływanie osoby, która nie ma zdolności koalicyjnej i szansy zbudowania większości w parlamencie. Taka decyzja musi być poprzedzona konsultacjami z siłami politycznymi.

Chodzi o to, aby misja tworzenia rządu mogła zakończyć się szybko powołaniem gabinetu mającego stabilną większość. Polsce służy stabilność władzy wykonawczej – mówi Komorowski. Prezydent dodaje, że wszystkie scenariusze są możliwe. - Niekoniecznie, ale oczywiście jest to bardzo prawdopodobne. Zakładam, że prezesi wszystkich partii zrobią rozeznanie co do realnych możliwości stworzenia koalicji większościowej. Nie zamierzam jakąkolwiek deklaracją przedwyborczą wiązać sobie rąk.

Prezydent wykazuje się nadal ogromnym taktem i wyczuciem, ba nawet nie chce rozmawiać o zmianie Jarosława Kaczyńskiego, za to ma „satysfakcję” ze zmiany PiS.

Tu byłoby tak łatwo o płytką złośliwość czy kąśliwy komentarz, ale nie chcę się tym zajmować. Wybory prezydenckie były rok temu. (...) Mogę powiedzieć, że mam satysfakcję z tego, że jak widać część polityków wyniosła lekcję z mojego nieagresywnego sposobu prowadzenia kampanii. Im więcej środowisk politycznych taką lekcję odrobi i przyjmie, tym lepiej. Bardzo chciałbym, żeby były to zmiany trwałe.

I znów kolejna wesoła krotochwila w wykonaniu głowy państwa. Tośmy się pośmiali aż do łez. Prezydencka nauka dla opozycji nie poszła w las. A poważnie - prezydent Komorowski doskonale zdaje sobie sprawę, że deklaracjami "Nie muszę, ale mogę" włącza się do kampanii wyborczej PO. Bo przecież jego zdaniem PiS nie ma zdolności koalicyjnych. Takiej demokracji jeszcze nie mieliśmy.

Śmiech to zdrowie, zwłaszcza, gdy jakąś anegdotkę powie sam mistrz Bronisław Komorowski. Gdy deklaracje prezydenta o "głosowaniu na środowisko, z którego się wywodzi" zostały złożone, zaś lider opozycyjnej partii ogłosił, że po wyborach jako premier chce współpracować z prezydentem, nastał czas na prezydenckie bon moty.

Prezydent nie jest od tego, żeby komukolwiek udzielać pochwał, szczególnie w okresie kampanii wyborczej. Nie ma też powodu, żeby za tego typu deklaracje kogoś ganić. (...) Cieszę się, że moje hasło wyborcze "zgoda buduje" zyskuje poparcie nawet w takich środowiskach, po których bym się tego nie spodziewał. Nie widzę potrzeby składania szczególnych deklaracji. Konstytucja wyraźnie reguluje relacje pomiędzy prezydentem i wszystkimi podmiotami życia publicznego. I niech tak zostanie. Od zawsze kieruję się wolą współpracy, nie muszę więc niczego zmieniać w mojej praktyce politycznej.

Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem