By iść na rękę maturzystom, Ministerstwo Edukacji i Nauki zapowiedziało w kwietniu, że tegoroczne egzaminy dojrzałości z uwagi na pandemiczną sytuację będą łatwiejsze. Nie były.
Od kilku dni internet huczy o wyjątkowo trudnej biologii, WOS, matematyce i języku polskim zdawanym na poziomie rozszerzonym. Wielu zdających jest przekonanych, że w tym roku zadania były trudniejsze niż w poprzednich latach.
Mają rację czy przesadzają? – Na pewno nie powiem o tegorocznej maturze z matematyki na poziomie rozszerzonym, że była łatwiejsza. Była tak samo trudna jak w poprzednich latach. Porównywalna – mówi Marcin Konrad Jaroszewski, dyrektor XXX LO im. Jana Śniadeckiego w Warszawie. Sam jest zwolennikiem trudnej matury na poziomie rozszerzonym, bo uważa, że skoro jest to równocześnie przepustka na wyższe uczelnie, musi dojść do różnicowania kandydatów.
Wbrew oczekiwaniom maturzystów, „łatwiejsza" matura to nie niższy poziom, ale jedynie ograniczenie zakresu materiału, który trzeba było na nią opanować. – Przekonanie o trudnej maturze wzięło się z tego, że uczniowie w zasadzie od 1,5 roku uczyli się zdalnie i było im wyjątkowo ciężko się na ten egzamin przygotować. A szli z nastawieniem, że będzie lżej – mówi Jaroszewski.
Ostatnie półtora roku to praktycznie sama nauka zdalna, która w zależności od szkoły wyglądała różnie. Te lepsze niemal od początku organizowały zajęcia online. Gorsze wysyłały materiały do „samodzielnej" pracy. Ci, którzy mieli zamożnych rodziców, mogli pozwolić sobie na ich opanowanie na korepetycjach. Biedniejsi liczyli, że ciągnący się przez całe liceum pech, na maturze raczy ich opuścić.