Jednego taliba mniej, czyli sprawa Szymona Hołowni

Katolicki publicysta odchodzi z "Wprost", bo skrytykował pomysł refundacji in vitro

Publikacja: 02.04.2013 14:14

Pięknie kwitną w naszych mediach wolność słowa, pluralizm i tolerancja dla odmiennych poglądów. O tym rozkwicie świadczy choćby to, że coraz mniej jest w "mainstreamie" miejsca dla osób, które z natury są wrogami wolności, pluralizmu i tolerancji: katolików. Nawet tych zdradziecko mieniącymi się "liberalnymi". Ostatni sukces na tym polu odniósł tygodnik "Wprost", który wyrzucił ze swoich szpalt niejakiego Szymona Hołownię, katocelebrytę próbującego w podstępny sposób przemycać wsteczniackie treści w postępowych pismach. Taką treść publicysta próbował przemycić w jednym ze swoich cotygodniowych felietonów o dość niepozornej tematyce: podatkach (autor pisał o dylematach dot. tego, na co idą pieniądze z naszych podatków i że czasem idą na cele, z którymi się nie zgadzamy). Jeden z ośmiu akapitów tego tekstu poświęcił bowiem na krytykę zapowiedzianą przez rząd refundację zabiegów sztucznego zapłodnienia (in vitro) dla 15 tys. kobiet. I mimo że Hołownia tchórzliwie próbował się tłumaczyć, że nie chce nikomu nie zakazywać stosowania in vitro, a jedynie nie zgadza się na wydawanie publicznych pieniędzy na ten cel, było to oczywiście "o jeden most za daleko". Reakcja redakcji musiała być jedna: no pasaran! Dlatego felieton się nie wydrukował (o czym Hołownia nie został poinformowany. Pewnie przez roztargnienie), a w jego miejsce zamieszczono polemikę i potępienie tekstu Hołowni, który się nie ukazał (dopiero potem umieszczono go w internecie). W nim red. Magdalena Papuzińska jasno dała do zrozumienia, że takie numery nie przejdą w ich światłym piśmie.

In vitro jest powszechnie stosowanym sposobem leczenia bezpłodności, aprobowanym przez autorytety i instytucje medyczne na całym świecie. W Polsce ta metoda jest dostępna tylko dla tych, którzy mogą sobie na nią pozwolić. O in vitro pisaliśmy we „Wprost" wielokrotnie i zdanie redakcji na ten temat powinno być jasne nie tylko dla naszych stałych czytelników, lecz także dla naszych stałych autorów.

- napisała dzielna redaktor. I zdemaskowała złowrogą retorykę katotaliba przebranego za liberała:

Niestety, tak nie jest, co się okazało, gdy do redakcji wpłynął tekst Szymona Hołowni. „Choć uważam in vitro za metodę nieetyczną, nikomu nie zamierzam jej zakazywać" – pisze nasz felietonista, ale zaraz dodaje: „Pytanie jednak, czy finansowanie jej teraz ze wspólnej kasy nie jest formą etycznej przemocy wobec ludzi, których życie zależy od będącej w opłakanym stanie służby zdrowia". Szymon Hołownia dzieli ludzi na tych, którzy są chorzy na serce lub oczy – czyli choroby prawdziwe, oraz na takich, którzy cierpią na bezpłodność. Tym pierwszym można dopłacać do leczenia; tym drugim – nie. „Bo niby dlaczego potrzeby pary, która nie może mieć dzieci, mają być dziś ważniejsze od potrzeb emeryta, który w rocznej kolejce do lekarza w każdej chwili może wykorkować?" – pyta Hołownia

Jak ubogo przy tych pełnych światłości słowach brzmią słowa Hołowni, który skarży się, że takie zabiegi pokazują, że to nie katolicy są talibami, a liberalnie oświecone gazety (wcześniej publicysta musiał rozstać się z odzyskanym przez Tomasza Lisa "Newsweekiem").

To my jesteśmy talibami, to nas oskarża się, że ideologicznie terroryzujemy rzeczywistość, próbując wyeliminować z niej poglądy inne, niż nasze własne. Ci, którzy celują w takich oskarżeniach, mącą nam w głowach wmawiając, że przestrzeń publicznej debaty to dziś Afganistan gdzie postępowe dobro walczy z zaściankowym złem, a oni to wyzwoleńcza koalicja.Czego jeszcze trzeba, by ludzie dostrzegli wreszcie, że w najlepszym wypadku taliban jest po obu stronach tego sporu? (...)

Szczerze – po całej tej historii zaczynam mieć wrażenie, że otacza mnie coraz szczelniej jakaś pieśń wariata. Mówię to co myślę, staram się argumentować. Specjalnie powściągam afekt, próbuję sprowadzić debatę na pole, gdzie jest meritum. Kłopot w tym, że druga strona – ta, która zarzuca mi zideologizowanie – tego nie chce. Czuje, że na tym polu by poległa, że jej siłą są właśnie emocje, więc biegnie na skróty i krzyczy. Niech krzyczy. Mainstream relegował mnie (ale chyba i Was) ze swych szeregów.

- napisał Hołownia na swoim nowym blogu na niszowym portalu (prawie tak niszowym jak niniejszy) StacjaS7.pl. I dobrze, bo po co mainstreamowi jakiś katolik, skoro mają od Kościoła takich ekspertów jak Bartoś, Obirek, Wiśniewska czy Szostkiewicz?

Pięknie kwitną w naszych mediach wolność słowa, pluralizm i tolerancja dla odmiennych poglądów. O tym rozkwicie świadczy choćby to, że coraz mniej jest w "mainstreamie" miejsca dla osób, które z natury są wrogami wolności, pluralizmu i tolerancji: katolików. Nawet tych zdradziecko mieniącymi się "liberalnymi". Ostatni sukces na tym polu odniósł tygodnik "Wprost", który wyrzucił ze swoich szpalt niejakiego Szymona Hołownię, katocelebrytę próbującego w podstępny sposób przemycać wsteczniackie treści w postępowych pismach. Taką treść publicysta próbował przemycić w jednym ze swoich cotygodniowych felietonów o dość niepozornej tematyce: podatkach (autor pisał o dylematach dot. tego, na co idą pieniądze z naszych podatków i że czasem idą na cele, z którymi się nie zgadzamy). Jeden z ośmiu akapitów tego tekstu poświęcił bowiem na krytykę zapowiedzianą przez rząd refundację zabiegów sztucznego zapłodnienia (in vitro) dla 15 tys. kobiet. I mimo że Hołownia tchórzliwie próbował się tłumaczyć, że nie chce nikomu nie zakazywać stosowania in vitro, a jedynie nie zgadza się na wydawanie publicznych pieniędzy na ten cel, było to oczywiście "o jeden most za daleko". Reakcja redakcji musiała być jedna: no pasaran! Dlatego felieton się nie wydrukował (o czym Hołownia nie został poinformowany. Pewnie przez roztargnienie), a w jego miejsce zamieszczono polemikę i potępienie tekstu Hołowni, który się nie ukazał (dopiero potem umieszczono go w internecie). W nim red. Magdalena Papuzińska jasno dała do zrozumienia, że takie numery nie przejdą w ich światłym piśmie.

Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem