Głos wołającego na puszczy

Przypominamy jeden prawie zapomniany epizod w biografii zmarłego premiera.

Publikacja: 28.10.2013 14:15

Głos wołającego na puszczy

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Skoro "de mortuis aut bene aut nihil" (o zmarłym należy mówić dobrze, albo wcale) to mówiąc o zmarłym premierze oczywiście lepiej skupiać się na tym, co było bene, niż na niczym. Szczególnie, jeśli to dobro nie jest dobrze pamiętane, a zasługuje na ogromny szacunek.

Rok 1995. Tadeusz Mazowiecki jest specjalnym sprawozdawcą ONZ podczas wojny w Bośni.  Holenderskie wojska w błękitnych hełmach, otoczone przez Serbów, przy obojętnej reakcji ONZ i Zachodu, poddają właśnie strefę bezpieczeństwa w okolicach Srebrenicy (gdzie mieli za zadanie chronić bośniackich cywilów), wydalając potem ze swojej kwatery w Potočari tysiące Bośniaków - co oznaczało dla nich pewną śmierć.

Mazowiecki był tu głosem wołającym na puszczy. Wobec bezradności i obojętności świata, głośno składa rezygnację. I pisze do Boutrosa Boutrosa-Ghalego, szefa ONZ:

Kiedy przyjąłem mandat ONZ w sierpniu 1992 roku, zadeklarowałem jednoznacznie, że moim celem będzie nie tylko, ale pomaganie ludziom. Stworzenie "stref bezpieczeństwa" było centralną rekomendacją moich raportów. Ostatnie decyzje konferencji londyńskiej, które zaakceptowały upadek Srebrenicy i pozostawiły Żepę swojemu losowi, są dla mnie nie do przyjęcia.

Nie można mówić o ochronie praw człowieka wiarygodnie, jeśli stoi się w obliczu braku konsekwencji i odwagi pokazywanej przez międzynarodową społeczność i jej liderów.

Prawa człowieka są łamane nagminnie i brutalnie. Pomoc humanitarna jest stale blokowana. Ludność cywilna jest bezlitośnie bombardowana, a błękitne hełmy i przedstawiciele organizacji humanitarnych umierają. Zbrodnie dokonywane są błyskawicznie  i brutalnie, a w kontraście odpowiedź społeczności międzynarodowej jest powolna i bezskuteczna.

Obecny moment krytyczny zmusza nas do uświadomienia sobie prawdziwej natury tych zbrodni oraz odpowiedzialności Europy i społeczności międzynarodowej za swoją  bezradną reakcję.Walczyliśmy w Polsce przeciw totalitarnemu systemowi z wizją Europy jutra. Ale jak mamy wierzyć w Europę jutra tworzoną przez dzieci ludzi, których dzisiaj opuściliśmy?

Odwaga Mazowieckiego nie ograniczała się jednak tylko do słów. Warto przypomnieć tu jeszcze jeden epizod, o którym mówi depesza PAP:

Mazowiecki uparł się, żeby w Tuzli spotkać się z ocalałymi, choć i chroniący specjalnego sprawozdawcę szwedzki oddział ONZ, i jego współpracownicy odradzali mu to, obawiając się linczu. W końcu - jak zauważa towarzyszący wówczas Mazowieckiemu Konstanty Gebert - jechać pod sztandarem ONZ do ocalałych ze Srebrenicy było właściwie prowokacją.

- Gdy dotarliśmy na miejsce, ONZ-owscy żandarmi otoczyli dżip specjalnego sprawozdawcy ONZ ochronnym kordonem. Ludzie wyszli z namiotów i patrzyli na nas z nienawiścią, która dosłownie zapierała dech; rozległy się gwizdy. A potem ktoś rozpoznał sprawozdawcę i krzyknął: "Ovo nije UN! Ovo je Mazowiecki!" ("To nie ONZ, to Mazowiecki!") - i Szwedzi nie mieli już nic do roboty. Pełne jej ręce miał zaś Mazowiecki, do którego namiotu ustawiła się kolejka świadków - wspomina Gebert i przypomina, że także dzięki zebranym przez Mazowieckiego zeznaniom udało się aresztować odpowiedzialnych za masakrę.

I takiego Mazowieckiego warto zapamiętać.

Skoro "de mortuis aut bene aut nihil" (o zmarłym należy mówić dobrze, albo wcale) to mówiąc o zmarłym premierze oczywiście lepiej skupiać się na tym, co było bene, niż na niczym. Szczególnie, jeśli to dobro nie jest dobrze pamiętane, a zasługuje na ogromny szacunek.

Rok 1995. Tadeusz Mazowiecki jest specjalnym sprawozdawcą ONZ podczas wojny w Bośni.  Holenderskie wojska w błękitnych hełmach, otoczone przez Serbów, przy obojętnej reakcji ONZ i Zachodu, poddają właśnie strefę bezpieczeństwa w okolicach Srebrenicy (gdzie mieli za zadanie chronić bośniackich cywilów), wydalając potem ze swojej kwatery w Potočari tysiące Bośniaków - co oznaczało dla nich pewną śmierć.

Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent