Dowcip oficjalny

To jest dowcip. Żart. Kawał. Wic.

Aktualizacja: 06.03.2015 11:55 Publikacja: 06.03.2015 11:39

Stanisław Remuszko

Stanisław Remuszko

Foto: rp.pl

Europejski raj: Zostałeś zaproszony na oficjalny lunch. Powitał cię Anglik, jedzenie przygotował Francuz, Włoch zajmuje się Tobą przy stole, a wszystko zostało zorganizowane przez Niemca. Europejskie piekło: Zostałeś zaproszony na oficjalny lunch. Powitał cię Francuz, jedzenie przygotował Anglik, Niemiec zajmuje się Tobą przy stole, a wszystko zorganizował Włoch.

Powyższy dowcip został zaproponowany przez Belga, jako Oficjalny Dowcip Unii Europejskiej, którego powinien uczyć się każdy uczeń w szkole. Żart ten ma poprawić stosunki międzynarodowe oraz będzie promował poczucie humoru i kulturę. Zebrała się więc Rada Europejska, aby zdecydować, czy dowcip zostanie Oficjalnym Dowcipem UE.

Brytyjczyk, nie zmieniając wyrazu twarzy i nie ruszając szczęką, oświadczył, że żart jest prześmieszny.

Francuz zaprotestowali, ponieważ Francję przedstawiono w negatywnym świetle.

Polska również się sprzeciwiła, ponieważ w ogóle nie została ujęta.

Luksemburg zapytał, kto posiada prawa autorskie do żartu, a przedstawiciel Szwecji, chytrze się uśmiechając, znacząco nie rzekł nic.

Dania spytała, gdzie jest aluzja do seksu, bo jeśli żart ma być śmieszny, to przecież taki odnośnik musi się w nim znaleźć.

Holandia nie zrozumiała żartu, a Portugalia nie zrozumiała, co znaczy słowo „żart”.

Hiszpan wyjaśnił, że żart jest śmieszny tylko wtedy, gdy jasno powiemy, że lunch odbywał się o godzinie 13, bo przecież wtedy je się dopiero śniadanie.

Grecy poskarżyli się, że nie poinformowano ich o lunchu, przegapili okazję, żeby najeść się za darmo, i zawsze się o nich zapomina.

Litwa i Łotwa poskarżyły się, że zamieniono ich tłumaczenia, co jest nie do zaakceptowania, nawet jeśli zdarza się nagminnie.

Słowenia odpowiedziała im, że jej tłumaczenie zostało całkowicie zagubione, a mimo to się nie skarży.

Słowacja oświadczyła, że skoro żart nie był o kaczuszce i hydrauliku, to znaczy, że ich tłumaczenie jest z błędem. Co Brytyjczyk skomentował, że taka wersja również jest prześmieszna.

Węgry jeszcze nie skończyły czytać 120 stron swojego tłumaczenia.

Wtedy wstał Belg i zapytał, czy ten Belg, który zaproponował  żart, był francuskojęzyczny czy flamandzkojęzyczny, bo jeśli był francuskojęzyczny, to na pewno żart zostanie poparty, a jeśli flamandzkojęzyczny, to Belgia  będzie musiała żart odrzucić, niezależnie od jego walorów rozśmieszających.

Niemiec powiedział, że miło jest tak sobie obradować w Brukseli, ale trzeba jeszcze udać się do Strasburga, żeby tam podjąć formalną decyzję. Poprosił także, by ktoś obudził Włocha, aby ten znów nie spóźnił się na pociąg i żeby wszyscy zdążyli wrócić do Brukseli przed końcem dnia, by móc przedstawić decyzję na  konferencji prasowej.

"Jaką decyzję?" zapytał Irlandczyk.

Wtedy wszyscy uznali, że najwyższy czas napić się kawy.

Masz pytanie do nieautora? remuszko@gmail.com

Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem