17 grudnia o godz. 9:29 do Katarzyny K. (dane na jej prośbę zmienione) z niezidentyfikowanego numeru zadzwonił mężczyzna podający się za pracownika banku Santander. Poinformował ją, że na jej konto wpłynął przelew, który chce potwierdzić ze względów bezpieczeństwa. Kiedy pani Katarzyna zalogowała się do swojego konta, nie znalazła śladu przelewu, o którym wspominał dzwoniący. Wtedy usłyszała, że „w innych bankach też może być problem”. Połączono ją z rzekomym pracownikiem Pekao S.A., który poprosił ją o zalogowanie się do aplikacji PeoPay. Zobaczyła tam kredyt na kwotę ponad 72 tys. zł z dyspozycją przelewu na Katarzynę Urbańską.
– Nie znałam takiej osoby. Moje uczucie niepokoju zaczęło narastać. Pytano, czy mam ubezpieczone pieniądze, ale uspokajano, że nie muszę się martwić, bo na czas trwania naszego połączenia moje pieniądze są ubezpieczone. Nie mogę jednak rozmowy przerwać – opowiada pani Katarzyna.
Mężczyźni, z którymi rozmawiała przez telefon, mieli wschodni akcent. Twierdzili, że współpracują z policją, Narodowym Bankiem Polskim oraz bankami w celu zidentyfikowania grupy przestępczej. Tłumaczyli, że jej pieniądze będą bezpieczne, jeśli będzie z nimi współpracować. – Nie wzbudziło to moich podejrzeń, bo przecież w Polsce pracuje wielu Ukraińców czy Białorusinów – mówi kobieta.
Kazano jej odwołać wszystkie spotkania zawodowe i osobiste. – Mówiono mi, że uratuję swoje pieniądze, jeśli wezmę kredyt i otrzymam te pieniądze przed Katarzyną Urbańską, więc mam działać szybko. Powiedzieli, że pracownicy banku mogą być częścią grupy przestępczej i mogą utrudniać wzięcie kredytu. Byłam trzymana na linii, nawet gdy szłam do toalety – opowiada.
Przestępcy doskonale obeznani w procedurach AML i zachowaniach pracowników banków
Przestępcy kazali jej pójść do banku Pekao S.A. przy ul. Patriotów w Warszawie po kredyt gotówkowy w wysokości 70 tys. zł (jest klientką tego banku i dostała go bez problemu). Dokładnie poinstruowali ją, co ma mówić i jak się zachowywać. W uszach miała słuchawki, przestępcy nie przestawali mówić. Między kilkusekundowymi przerwami otrzymywała SMS-y weryfikacyjne od „NBP”.