Producenci piwa odliczali dni do końca pandemii, lockdownów, zakazów zgromadzeń, żeby sobie odbić trudne lata, ale się przeliczyli. Piwo zalicza mocne spadki zarówno produkcji, jak i sprzedaży. Napój ten okazuje się produktem bardzo wrażliwym na cenę, a jego odbiorcy – na społeczne obawy. Wybuch wojny w Ukrainie zepsuł cały rozpędzający się popyt. Mamy więc kolejny rok kryzysu, tym razem w towarzystwie dwucyfrowej inflacji.
Płonne nadzieje
– Liczyliśmy, że będzie to pierwszy sezon po pandemii, który pozwoli branży piwnej się odbić. Gdy wydawało się, że w tym roku nie będzie większych przeszkód, przyszła wojna, która m.in. przyspieszyła inflację i wzrost kosztów produkcji piwa – powiedziała „Rz” Magdalena Brzezińska, rzeczniczka Grupy Żywiec. – Bardzo ważne są też nastroje konsumentów, a ci nie wiedzą, co się będzie dalej działo, na rynku panuje niestabilność – dodaje.
Według danych firmy Nielsen oraz GUS spada produkcja i sprzedaż piwa w porównaniu nawet ze słabym ubiegłym rokiem. Produkcja złocistego napoju w kwietniu 2022 zmniejszyła się w skali roku o 6,3 proc., a z miesiąca na miesiąc – o 0,4 proc. Pod względem sprzedaży w skali roku rynek skurczył się o 4 proc. Najbardziej zmniejszyła się sprzedaż lagera, mierzona w litrach spadła o 4 proc., choć wartość sprzedaży utrzymała minimalny wzrost o 0,1 proc. Mimo kryzysu ze sprzedażą wartą 18 mld zł piwo wciąż jest głównym graczem (44-proc. udział) szacowanego na 40 mld zł rynku alkoholi w Polsce – wynika z danych NielsenIQ.
Ale nie wszystkie kategorie tego trunku ucierpiały. – Piwo bezalkoholowe to obecnie absolutny hit – zwracają uwagę przedstawiciele Żywca, a dane GUS i NielsenIQ tylko to potwierdzają. Piwo bezalkoholowe zajmuje już 6 proc. rynku i wciąż utrzymuje wysoką dynamikę. Gdyby nie ono sytuacja branży byłaby jeszcze gorsza. – Nadal obserwujemy rozwój segmentu piw bezalkoholowych, których wartość sprzedaży wzrosła o 11 proc. rok do roku, przy 2-proc. wzroście wolumenu – informuje Anna Anasik, starszy konsultant klienta w NielsenIQ.