Sejm uchwalił w środowe popołudnie nowelizację ustawy o granicy państwowej i kilka innych ustaw. Podstawowym celem pilnego rządowego projektu było zagwarantowanie możliwości utrzymania niektórych rygorów stanu wyjątkowego, obowiązującego dziś na pograniczu białoruskim.
Sejmowa większość przegłosowała ustawę, chociaż Biuro Legislacyjne, eksperci i posłowie opozycji wskazywali, że w wielu miejscach narusza ona konstytucję. Najpoważniejszy zarzut dotyczył upoważnienia dla ministra spraw wewnętrznych, by ten określił strefę zakazu wstępu do strefy nadgranicznej mocą swojego rozporządzenia. Mogłaby ona być nawet większa niż dzisiejsza strefa obowiązywania stanu wyjątkowego, na ogół sięgająca ok. 3 km w głąb kraju. Sejmowi prawnicy zwracali uwagę, że jest to ograniczenie konstytucyjnych wolności obywateli i może być wprowadzane ustawą albo przepisami wydawanymi w reżimie stanu nadzwyczajnego.
– Staje się pan minister bogiem i carem na granicy, będzie pan wpuszczał kogo chce i gdzie chce – mówił w Sejmie poseł Lewicy Wiesław Szczepański. – Ta ustawa jest protezą stanu wyjątkowego – dodał.
Czytaj więcej
Zakaz wstępu na tereny przy Białorusi ma być przedłużony ministerialnym rozporządzeniem. To narus...
Nowe przepisy mają jednak dopuszczać, by za zezwoleniem właściwego miejscowo komendanta Straży Granicznej do strefy „zakazanej” mogły wjeżdżać osoby, które tam na stałe nie mieszkają i nie pracują, w tym dziennikarze. Przepadły poprawki posłów opozycji, która chciała dołączyć przedstawicieli mediów i organizacji humanitarnych do wykazu osób, których zakaz nie dotyczy.