Sprawiedliwość sądowa i jej wyroki, bywają chłodne a nawet bolesne, prawo łaski jest właśnie po to, by najskrajniejsze przypadki łagodzić, naprawiać. Konstytucja mówi jasno w art. 139, że prezydent RP stosuje prawo łaski, a prawa łaski nie stosuje się tylko do osób skazanych przez Trybunał Stanu. Już sam ten przepis wystarcza do wniosku, że prawo łaski można stosować wobec nieprawomocnie skazanych, stosując klasyczne rozumowanie a fortiori a majore ad minus, czyli jeśli wolno więcej (uniewinnić skazanego prawomocnie) to tym bardziej wolno mniej, czyli uniewinnić skazanego nieprawomocnie.
Raptem, najwyraźniej przeciwnicy Kamińskiego, zaczęli używać argumentu, że jest on wciąż formalnie niewinny i jeszcze nie czas by go ułaskawiać, dlaczego prezydent nie poczekał, aż sąd II Instancji rozpatrzy apelację byłego szefa CBA, i da mu szansę oczyścić się przed sądem.
Rzecz w tym, że już postępowanie prokuratorskie jest dużą dolegliwością, nie mówiąc o sądowym, i gdyby prawo łaski miało czekać na prawomocny wyrok, byłoby bardzo ograniczone. Takie ograniczenie można sobie wyobrazić, ale tak jak je zapisano co do skazanych przez Trybunał Stanu, należałoby je zapisać także np. co do polityków, czy skazań w I instancji. Bez tego ograniczenia, prezydent skorzystał zwyczajnie ze swego uprawnienia, w każdym razie nie złamał prawa.
Bodaj najwybitniejszy polski karnista, Stanisław Waltoś z Krakowa na którego podręczniku "Proces karny" wychowało się kilkadziesiąt roczników prawników, pisze tam, że "prezydent może skorzystać z prawa łaski w każdej sprawie o przestępstwo i o wykroczenie, również jeszcze przed prawomocnym skazaniem, mimo, że praktyka nie zna, jak na razie, wyjątków od ułaskawienia dopiero po uprawomocnieniu się wyroku skazującego; mówiąc inaczej, dopuszczalne jest ułaskawienie w postaci abolicji indywidualnej, skoro konstytucja nie czyni tu żadnych restrykcji".
Podobnego zdania jest prof. Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego.