Na długotrwałe załatwianie wniosków o przerwę w karze lub warunkowe przedterminowe zwolnienie skarżą się więźniowie do rzecznika praw obywatelskich. Procedurę krytykują też sędziowie penitencjarni. Minister sprawiedliwości ma się zastanowić nad zmianą przepisów.
[srodtytul]Czas na leczenie[/srodtytul]
Dziś z przerwy w karze korzysta 2515 skazanych (wszystkich więźniów mamy 81 387). [b]Powody przerw w odbywaniu kary są różne. Najczęściej zdrowotne i rodzinne[/b]. Te pierwsze nastręczają sądom penitencjarnym nie lada trudności.
W piśmie przesłanym ministrowi Krzysztofowi Kwiatkowskiemu rzecznik praw obywatelskich Irena Lipowicz przytacza problem skazanego Ryszarda R. Mężczyzna złożył wniosek o udzielenie przerwy w karze ze względów zdrowotnych, a ten nie został rozpatrzony przez półtora roku. Skazany był dziesięciokrotnie transportowany, a każde przemieszczenie powodowało zmianę właściwości sądu penitencjarnego rozpatrującego jego wniosek. [b]Każdy kolejny sąd, któremu przekazano sprawę, podejmował na nowo czynności: zwracał się o dosłanie opinii o skazanym oraz opinii o stanie zdrowia. To z kolei powodowało, że nie udało się zakończyć postępowania do czasu ponownego przeniesienia skazanego[/b].
– To rzeczywiście wydłuża postępowanie o rozpoznanie wniosku skazanego o przerwę – przyznaje sędzia Hanna Pawlak. Twierdzi też, że jedynym sposobem na wyjście z impasu są zmiany systemowe w leczeniu i więziennej służbie zdrowia. Bardzo często Służba Więzienna kieruje na leczenie np. do stolicy, kiedy mogłaby sobie poradzić z tym na miejscu.