„Profesjonalne konsultacje. Zajmujemy się również analizą badań, wyszukiwaniem i gromadzeniem literatury", „Nasza pomoc polega na merytorycznym wsparciu i pomocy naukowej w dążeniu do uzyskania jednego z najpoważniejszych tytułów naukowych" – faktycznie są to oferty napisania prac doktorskich.
– To opakowanie do pisania doktoratów za pieniądze – mówi Marek Wroński, który od lat zajmuje się tropieniem plagiatów. – Pomocy powinien udzielać promotor. Podstawą uzyskania stopnia doktora jest samodzielność wszystkich badań. Jeżeli ktoś nie spełnia tego podstawowego warunku, nie nadaje się na naukowca – podsumowuje.
Prestiż kosztuje
I nie myli się. Cenę za usługę ustala się indywidualnie dla każdego klienta. Wszystko za pośrednictwem sieci i z zastrzeżeniem, że to wyłącznie pomoc przy pisaniu pracy, a nie jej pisanie. Z sondy „Rz" wynika jednak, że płaci się za stronę 20–50 zł. A zakładając, że praca doktorska ma ok. 200 stron, trzeba się liczyć z wydatkiem od 4 tys. do 10 tys. zł. Czy takie odpłatne konsultacje są zgodne z prawem?
Na bakier z etyką
Zdaniem Marcina Chałupki, prawnika specjalizującego się w prawie szkolnictwa wyższego, nie ma przepisów zabraniających konsultowania prac doktorskich czy habilitacyjnych na zewnątrz.
– Jeżeli jednak taka konsultacja prowadzi do naruszenia prawa, w tym autorskiego, to z art. 29 ust. 2 ustawy o stopniach i tytułach naukowych wynika możliwość wznowienia postępowania o nadanie stopnia – wyjaśnia. – Ten sam skutek można wiązać z naruszeniem dobrych obyczajów w nauce, jeśli owe konsultacje zostaną za takie naruszenie uznane.