Komisja Europejska wszczęła postępowanie przeciwko rządowi Węgier w sprawie tamtejszych podatków obciążających sieci handlowe. Chodzi konkretnie o „opłaty za nadzór nad żywnością" oraz „opłatę zdrowotną". Obie są w rzeczywistości podatkami obrotowymi od sprzedaży. Ten pierwszy obciąża sieci handlowe, a drugi – dystrybutorów i importerów wyrobów tytoniowych.
Zarzut Komisji odnosi się do naruszenia reguł pomocy publicznej. W obu przypadkach podatki mają stawki progresywne, tj. im większy obrót podatnika, tym większa stawka podatku. Od żywności (de facto także od kosmetyków i środków czystości) trzeba zapłacić węgierskiemu fiskusowi od 0,1 proc do 6 proc. wartości sprzedaży. Danina od tytoniu to 0,2–4,5 proc. obrotu.
Komisja przyznaje, że opłaty te w zasadzie nie naruszają reguł pomocy publicznej, ale faworyzują firmy handlowe o niższych obrotach. Tym samym otrzymują one od państwa większą pomoc publiczną niż te handlujące na większą skalę.
Węgierskie podatki od sieci handlowych są ostatnio chętnie przywoływane w polskiej kampanii wyborczej jako pomysł na ściągnięcie środków do budżetu. Z ich powodu Węgrzy mają jednak ciągłe kłopoty z europejskim prawem. W 2014 r. Trybunał Sprawiedliwości UE uznał podatek od obrotu sieci handlowych za niezgodny z unijnymi prawami konkurencji.
Rząd w Budapeszcie usunął go, ale natychmiast zastąpił opłatą „od nadzoru nad żywnością". Sieci handlowe płacą tam też wysoki (do 50 proc. obrotu) podatek od działalności reklamowej. Obciąża on m.in. gazetki promocyjne wydawane przez sklepy. KE w tej sprawie też prowadzi postępowanie dotyczące naruszenia europejskich dyrektyw. Konkretny zarzut dotyczy również faworyzowania firm o niskich obrotach.