– Pracownicy, by nie psuć swojego wizerunku niezastąpionego, nie korzystają ze swoich praw – przyznaje Iwona Jaroszewska-Ignatowska, radca prawny, prowadząca kancelarię prawa pracy. – Dlatego mają zaległe urlopy, nie korzystają też z tzw. urlopów na żądanie. Pracodawcy godzą się z przepisem, z którym nie mogą dyskutować, gdy muszą sami coś dać bez proszenia. Sytuacja wygląda inaczej, gdy pracownik musi wystąpić o coś, co mu się należy. Dotyczy to właśnie urlopu ojcowskiego.
Nie można też wykluczyć, że jedną z przyczyn nikłego zainteresowania ojcowskimi urlopami jest brak świadomości i nieznajomość prawa. – Daje się to zauważyć głównie na prowincji – mówi Wanda Nowicka, przewodnicząca Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. – Pracodawca nie ma interesu w tym, by informować o uprawnieniu, a gdzie indziej trudno zdobyć informacje na ten temat.
[srodtytul]Po kieszeni[/srodtytul]
Teoretycznie tata, który zdecyduje się na urlop ojcowski, jest zabezpieczony. Nie straci na pensji, bo ZUS wypłaci mu zasiłek w wysokości 100 proc. wynagrodzenia za każdy dzień. Po zakończeniu urlopu tata ma też zagwarantowany powrót na swoje dotychczasowe stanowisko pracy z niezmienionym wynagrodzeniem.
Okazuje się jednak, że czasem ojcowie tracą dochody. Skarżą się na to na forach w Internecie. „Pięknie brzmi hasło urlop ojcowski, ale po powrocie do pracy dowiedziałem się, że nie należy mi się premia miesięczna” – pisze jeden z internautów.
Niski poziom wykorzystania urlopów ojcowskich w stosunku do liczby urodzonych dzieci wynika też z niedoróbek legislacyjnych. Prawa do nich pozbawieni zostali między innymi policjanci, strażacy i wojskowi. A przecież większość obsady tych służb stanowią właśnie ojcowie.