Auto należące do Tina Chrupalli spaliło się doszczętnie ostatniej nocy. Stało przy jego domu w miejscowości Gablenz (tuż przy polskiej granicy, koło Görlitz w landzie Saksonia). On sam ratując je podtruł się dymem, po paru godzinach wyszedł ze szpitala.
Już w nocnym meldunku saksońska policja od razu uznała, że sprawa może mieć podtekst polityczny i ogłosiła, że przekazała ją służbom bezpieczeństwa (Staatsschutz). Nie podała natomiast nazwiska właściciela spalonego samochodu, a jedynie, że jest on posłem Bundestagu.
Parę godzin później podchwyciły to media, ujawniając, że chodzi o Chrupallę, od trzech miesięcy stojącego na czele izolowanej przez elity AfD. Podejrzenie padło na lewicowych radykałów. Czy skrajna lewica odpowiada za atak na prominentnego posła skrajnej prawicy, tego jeszcze oficjalnie nie wiadomo.
Politycy innych ugrupowań zachowują się jednak tak, jakby uznali, że był to atak polityczny. Paul Ziemiak, sekretarz generalny CDU, napisał, że "w najostrzejszy sposób potępia podpalenie" i odrzuca przemoc jako środek prowadzenia politycznego sporu. Przy okazji na wszelki wypadek podkreślił, że całkowicie odrzuca poglądy AfD. Generalnie, jak głosi wyróżniony przez Ziemiaka wpis na Twitterze, "współpraca z AfD to zdrada chrześcijańsko-demokratycznych wartości".
Liderzy AfD przedstawiają się jako ofiary nagonki, zwłaszcza po tym, jak ich partię obarczano odpowiedzialnością za atak terrorysty rasisty, który 19 lutego zastrzelił w Hanau dziesięć osób, głównie klientów szisza barów. Współprzewodniczący Alterantywy Jörg Meuthen wezwał, by dziennikarze i politycy "wreszcie" złagodzili swój przekaz o tej partii.