Odkąd Azerbejdżan odniósł zwycięstwo militarne w Górskim Karabachu, kończąc trwającą od ponad 30 lat wojnę, wielu komentatorów i publicystów w Kijowie zastanawia się nad tym, jakie wnioski ze starcia na Kaukazie mogą wyciągnąć ukraińskie władze.
Na pierwszy rzut oka sytuacja jest podobna, przez lata Azerbejdżan walczył o odzyskanie terenów, które w świetle prawa międzynarodowego (są odpowiednie rezolucje ONZ) należą do niego. Przez lata bezskutecznie toczyły się rozmowy w sprawie uregulowania konfliktu z udziałem Rosji, Francji i USA w ramach Grupy Mińskiej OBWE. Od ponad sześciu lat w sprawie okupowanych terenów na wschodzie Ukrainy rozmowy z udziałem przedstawicieli OBWE, Francji, Niemiec i Rosji toczą się w grupie kontaktowej w Mińsku (od wybuchu pandemii i protestów na Białorusi odbywają się zdalnie) i nic nie wskazuje na to, by w namacalnej przyszłości doszło do przełomu w tej sprawie. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja, jeżeli chodzi o oderwany od Ukrainy Krym, w sprawie którego nie powstała nawet żadna placówka czy grupa kontaktowa (z udziałem np. USA czy UE), gdzie prowadzono by rozmowy o odzyskaniu półwyspu przez Kijów.