Nie znaleźliśmy żadnej przyczyny natury prawnej uniemożliwiającej Beniaminowi Netanjahu, deputowanemu Knesetu, utworzenie rządu – tak brzmiało kluczowe zdanie orzeczenia Sądu Najwyższego rozpatrującego w ostatnich dniach wniosek grupy obywateli i polityków opozycji domagających się sądowego zakazu postawienia urzędującego premiera na czele gabinetu.
Ich zdaniem nowym rządem nie może kierować osoba będąca w stanie oskarżenia w trzech poważnych sprawach korupcyjnych. Termin rozprawy wyznaczony został na 24 maja.
Netanjahu w tym czasie będzie już stał na czele nowego rządu koalicyjnego, którego zaprzysiężenie przewidziano na najbliższą środę. Będzie więc dysponował politycznym immunitetem.
Sąd Najwyższy zastrzegł wprawdzie, że jego orzeczenie nie ma wpływu na sprawę oskarżeń korupcyjnych, lecz nawet gdyby tutaj nie wszystko szło po myśli Netanjahu, ma on prawo do odwołań i apelacji. W gruncie rzeczy ma więc spokój na lata. Co ciekawe, cała 11 sędziów SN nie kryła zastrzeżeń o charakterze etycznym co do postawy Beniamina Netanjahu.
Skłoniło to dziennik „Haarec" do uwagi, że sąd wydał w gruncie rzeczy „zaświadczenie o koszerności dla nieprawości". Takiego zdania jest niemała część obywateli, którzy w warunkach epidemii organizowali liczne protesty przeciwko premierowi.