Odkąd prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mianował w czwartek byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego na szefa komitetu wykonawczego Narodowej Rady Reform, stosunki pomiędzy Tbilisi a Kijowem się ochłodziły.
Już następnego dnia Gruzja wezwała swojego ambasadora na konsultacje, a w sobotę szef MSZ Dawid Zalkaliani oświadczył w lokalnych mediach, że Tbilisi domaga się ekstradycji Saakaszwilego.
Przypomniał, że były prezydent jest w ojczyźnie ścigany listem gończym w związku z prowadzoną wobec niego sprawą karną. Jest tam oskarżany o m.in. nadużycia, jakich zdaniem tamtejszego wymiaru sprawiedliwości miał dopuścić się w latach swojej prezydentury (2004–2013). Jeden wyrok wobec Saakaszwilego już zapadł. W styczniu 2018 roku sąd w Tbilisi zaocznie skazał byłego prezydenta na trzy lata pozbawienia wolności.
Ukraiński MSZ broni byłego gruzińskiego przywódcy i przypomina z kolei władzom w Tbilisi, że „jest obywatelem Ukrainy" i ma „bogate doświadczenie i znaczące osiągnięcia w realizacji reform uznanych na świecie". Kijów apeluje do Tbilisi, by „nie uzależniać dwustronnych relacji od procesu reformowania Ukrainy".
Prezydent Zełenski tłumaczył ostatnio, że Saakaszwili ma zająć się wdrażaniem ułatwień dla ukraińskiego biznesu oraz reformą służby celnej.