– To nie ja się zmieniłem, to zmienił się kraj – zapewniał w poniedziałek belgijską redakcję Radia RTL Bart De Wever. Sytuacja faktycznie wymagała wytłumaczenia. Kilkadziesiąt minut wcześniej lider Nowego Sojuszu Flamandzkiego (NV-A) odebrał z rąk króla Filipa nominację na nowego szefa rządu federalnego.
Rząd powstał po ośmiu miesiącach negocjacji
Tyle że do tej pory De Wever uważał belgijską monarchię za sztuczny twór, a partia, którą kieruje, ma w swoim statucie zapis o budowie na gruzach Belgii nowego państwa – Flandrii.
De Wever chce przekształcić Belgię w konfederację poprzez siódmą już reformę ustrojową
Rząd powstał po ośmiu miesiącach negocjacji. Latem zeszłego roku w wyborach federalnych zdarzyła się rzecz niezwykła. Do tej pory we francuskojęzycznej Walonii dominowały ugrupowania lewicowe (na czele z Partią Socjalistyczną, PS), które kurczowo trzymały się obecnych instytucji państwa w szczególności po to, aby utrzymać sowite transfery socjalne z bogatszej Flandrii (w ub.r. wyniosły 8 mld euro). Teraz jednak na prowadzenie wysunął się liberalny Ruch Reformatorski (MR – 30 proc.) spychając socjalistów (23 proc.) na drugą pozycję.
Dobry wynik uzyskało także chadeckie ugrupowanie Zaangażowani (LE – 21 proc.). W ten sposób układ polityczny w Walonii zbliżył się do tego we Flandrii, która tradycyjnie głosuje na prawo (konserwatywna NV-A dostała 24 proc. podczas gdy skrajnie prawicowy, separatystyczny Interes Flamandzki VB – 23 proc.)